Rumors

Obecnie trwa mała reorganizacja bloga.

Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori

Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



Obserwatorzy

sobota, 21 listopada 2015

Chapter 1

Part 1: North.

Od samego początku wiedziałam, że moje marzenie się nigdy nie spełni, że nigdy nie zostanę wszech-generałem. Tylko będzie nim mój młodszy brat, Yamamoto. Wiedziałam też, że nie powinnam była zostać kapitanem składu. Jednak udało mi się, bo nawet Rada 46 nie mogła, przecież, odmówić córce głównego dowódcy. Wiedziałam. Mimo to trenowałam ciężko każdego dnia, odkąd w wieku siedmiu lat przebudziłam w sobie moc daną nam przez króla dusz.
-Tato, tato - krzyczałam radośnie, demonstrując płomień unoszący się nad moją dłonią.  - Teraz mogę zostać shinigami, a kiedyś zastąpić cię jako wszech-generał. - Na te słowa ojciec dziwnie posmutniał. W pierwszej chwili myślałam, że nie chciał bym kiedykolwiek obudziła moc. Wnet jednak pojęłam, że smuciło go coś zupełnie innego. Fakt, że nigdy nie miałam mieć szansy na spełnienie swojego marzenia. - Będę wspierać Yamamoto - poprawiłam się, nie tracąc entuzjazmu. - Będę walczyć u waszego boku.
-Tak córeczko, będziemy walczyć ramię w ramię - odparł. - Ty, ja, mama i Yamamoto. Więc szykuj się, bo od jutra zaczynamy trening.
-Hurrrraaaa! - pisnęłam radośnie, uwieszając mu się na szyi. - Zobaczysz, że będę jedną z najlepszych.
-Nie wątpię - zaśmiał się ojciec i ucałował mnie w czubek głowy. - A teraz zmykaj spać. Jutro czeka cię ciężki dzień.
I od następnego raka zaczął się mój katorżniczy, wszechstronny trening, a mój ojciec okazał się być prawdziwym tyranem. Jednak przetrwałam i teraz byłam drugim najsilniejszym shinigami, zaraz po nim. Ale to nie miało znaczenia, ponieważ rada nie zamierzała zaakceptować kobiety, jako dowódcy, kształtującego się dopiero Gotei.
Nigdy jednak nie winiłam swojego brata za to, że zgarnie tytuł kapitana głównodowodzącego. Przeciwnie. Wspierałam go jak tylko mogłam i cieszyłam się każdym dniem spędzonym z rodziną. A dane mi to było, ponieważ byłam silna. Byłam potężna i wiedziałam o tym, więc mogłam chronić tych, którzy byli mi bliscy.
Zaś mój skład zarówno jak i reszta shinigami, nie pozwolił mi bym czuła się samotna lub niedowartościowana. Nigdy, wiec nie żałowałam, że nie awansuję już wyżej. Lubiłam nasze wspólne misje przeciwko youkai, które pojawiły się znikąd i w ciągu ostatnich kilku stuleci rozprzestrzeniły się po świecie niczym zaraza. Naszym zadaniem było je zlikwidować i oczyścić świat.
Byliśmy składem czwartym, tak zwanym problematycznym. To fakt, że czasami sprawy wymykały się nam spod kontroli... Ale doprawdy nie mogłam mieć w swojej grupie wspanialszych, bardziej godnych zaufania osób. Dzięki nim każdy kolejny dzień był równie ciekawy. Nigdy nie doskwierała mi nuda.
Wyszłam właśnie z gabinetu ojca, po odebraniu wytycznych odnośnie naszego kolejnego wypadu w teren. Tym razem mieliśmy się udać na północ, krainę słynną z wielu potężnych youkai. Byłam doprawdy podekscytowana. Od razu ruszyłam by powiadomić swój skład o nowym zadaniu. Jak zawsze czekali na mnie koło bramy Senkai, rozprawiając o czymś z entuzjazmem.
-Już jestem! - krzyknęłam, biegnąc w ich stronę. - Już wiem, gdzie wybieramy się teraz.
-Masz dziś zły dzień? - spytał Ban. - Czy tak się pod jarałaś na tę misję?
-Czemu pytasz? - zdziwiłam się.
-Twój pot pachnie trochę inaczej - odparł, znów głośno wciągając powietrze do płuc.
-Baaaaaaaan! - wrzasnęłam, wyprowadzając kopnięcie, lecz bez problemu sparował atak.
-No co? - naburmuszył się. - Spocone laski są seksowne.
-Zboczeniec - mruknęła Viina.
-Ban, jak ty się odzywasz do księżniczki? - Toshio również nie wytrzymał, łapiąc Bana za ramię. - A ty, Yato... Nawet nie waż się... - Ale było już za późno, gdy ktoś oplótł ręce wokół mojej talii. -... jej dotykać... Jak ty traktujesz księżniczkę!
-Toshio - zaprotestowałam. - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mnie nie nazywał księżniczką!
To właśnie byliśmy my. Skład czwarty - problematyczny. Mieliśmy licencje na robienie zamieszania. Serio. Kofuku kiedyś nam taką namalowała.
-Jak dobrze, że jeszcze nie wyruszyliście - usłyszałam.
-Oh! Yamamoto! - uradowałam się. - Przyszedłeś się ze mną pożegnać?
-Oczywiście.
Zwichrzyłam mu dłonią czuprynę i ucałowałam w czoło.
-Wracam za trzy dni - oznajmiłam z uśmiechem. - Bądź grzeczny do tego czasu.
-Nie jestem już dzieckiem...
-Ale jesteś moim młodszym, ukochanym braciszkiem.
-Uważaj na siebie, Hanae.
Już miałam otworzyć bramę Senkai, gdy usłyszałam kolejny krzyk:
-Czeeeeekaaaaaj! Haaaanaaaaeeee!
-Oetsu! A ciebie co przywiało? - spytał Ban.
-No właśnie, co chcesz od księżniczki?
-Toshio - mruknęłam, patrząc z ukosa na towarzysza.
-Hanae, skończyłem wreszcie swój projekt - wysapał Oetsu - To prototyp. Gdy tylko usłyszałem, że wybywasz na tydzień, modliłem się by cię jeszcze dogonić.
-No dobrze, ale co to?
-To... - odpowiedział, wręczając mi jakiś długi przedmiot owinięty materiałem. - ...jest katana, która wykorzystuje twoją moc i wzmaga siłę ataków. Nazywa się zampakatou. To pierwszy jaki zrobiłem. Pomyślałem, że będziesz najlepsza do tego, by wypróbować moje dzieło.
-Katana? - powtórzyłam. - Trochę to nieporęczne. Przecież bez problemu mogę używać swojej mocy bez tego.
-No tak, no tak. Ty oczywiście, że możesz. Ale pomyśl o innych. To będzie rewolucja. Będzie bum! Masa chętnych, by zostać shinigami! Kiedy tylko dopracuję to cacko, ale ktoś musi je wypróbować.
-Ok. Nie do końca łapię, o co chodzi, ale niech ci będzie. Przetestuję to - zgodziłam się. - Ale jak wrócę, musisz mi dokładnie wytłumaczyć na czym polega twój pomysł i ten cały "bum" - zaśmiałam się.


Part 2: Sparing.

Siedziałam na kamieniu nieopodal rzeki, wygrzewając się w słońcu. Pogoda tego dnia była cudowna. Idealny dzień, by odpocząć. Oczywiście nie mogłam robić tego w nieskończoność. Czekała na nas wataha. Chociaż to może słabe określenie. Byliśmy garstką osieroconych youkai, które nie miały niczego, poza sobą nawzajem. Jednak na początku byłyśmy tylko we dwie. Ja i Ivrel, która teraz pluskała się w rzece, próbując złapać ryby gołymi rękami. Równie dobrze mogłaby użyć mocy. Ileż czasu by zaoszczędziła, zamiast się tak mordować. Ale to naprawdę w jej stylu. Uprzeć się na coś i nie odpuścić. W sumie, dzięki niej życie było ciekawsze.
-Ej! Może wrrreszcie mi pomożesz? - spytała, prostując się na chwilę.
-Sama też sobie poradzisz, Iv.
-Ile jeszcze zamierzasz się wylegiwać, wyliniały kocie? - warknęła w odpowiedzi.
-Zbieram siły.
-Na co?
-A... Czy to ważne?
-Właśnie. Wieczorrrem chciałam się udać na południe. Podobno ktoś urządza tam sobie polowania na youkai - oznajmiła - Idziesz ze mną.
-Nigdzie nie idę. Wieczorem będę zajęta.
-A czym takim, że nie możesz iść ze mną? - Oho. Ivrel zaczynała się denerwować. - Znowu masz schadzkę z tym lisem?
-To nie schadzka, tylko sparing.
-Sparrring srarring - zakpiła. - Jedno i drugie zaczyna się na "s".
-Nie, właśnie to zasadnicza różnica. Gdyby nie te sparingi, ten lis, wraz ze swoim rogatym bratem, wlazłby już dano na nasze terytorium. W ten sposób przynajmniej są zajęci i nie stanowią zagrożenia dla watahy.
-Watahy...? Ta garstka popaprrrańców, którą ściągnęłaś nam na chatę?
-Hej - zaprotestowałam. - To jest rodzina.
-Rrrrodzina? Trrrrris! Ja! Ja, jestem twoją rodziną. Oni to tylko pijawki, które żerują na twojej pomocy, bo jesteś od nich silniejsza.
-Pomagam im z własnej woli. Odejdą, gdy wyzdrowieją, zresztą i ja mam z tego pewne korzyści.
-Więc tym barrrdziej, żadna z nich wataha - uparła się Ivrel i z całej tej złości, którą musiała jakoś wyładować, udało jej się złapać pierwszą rybę. - Mam cię, suko.
-Może to jest on? - podsunęłam i wyszczerzyłam radośnie zęby.
-A cichaj mi tam. Grunt, że wygrałam zakład. Stawiasz sake - obwieściła z dumą. - Co ty kurrrwa wyprrrawiasz? - spytała, gdy już wynurzyła się z wody, do której ją wepchnęłam.
-Nie kupuję ci żadnego sake - na te słowa, tym razem ja runęłam do wody.
Gdy się wynurzyłam, ociekałam wodą, a Ivrel turlała się ze śmiechu. Mokre koty nie stanowią zbyt sympatycznego widoku.
-Kupujesz. I idziesz ze mną na południe.
-Mówiłam już...
-Co niby lis i kot mają ze sobą wspólnego?
-Lis i wilk nie wiele więcej - odparowałam, na co Ivrel zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem. - I co się stroszysz, mój wilczku? - spytałam. - Jak jesteś zazdrosna, to chodź też.
-Nie jestem zazdrrrosna.
-Jasne... Niestety nie jesteś z tym zbyt dyskretna.
-Dyskrecja, wyliniały kocurze, to moje drugie imię!
-A ja tak naprawdę jestem człowiekiem  - mruknęłam i obie wybuchłyśmy śmiechem. 


Part 3: Wine.

Tego dnia księżniczka wydawała się niezwykle podekscytowana naszą wyprawą. Nie musiałem jej obwąchiwać jak Ban, żeby to wiedzieć. Jej oczy lśniły niebezpiecznie i właśnie to stanowiło znak. Była silna, najsilniejsza z nas wszystkich, właśnie dlatego uwielbiała niebezpieczne misje, zresztą jak większość z nas.
-Toshio - krzyknęła, spoglądając w moją stronę. - Strasznie się dziś ociągasz.
-Przepraszam, księżniczko. Zamyśliłem się.
-Coś się stało? - nie dawała za wygraną.
-Skądże - odparłem zgodnie z prawdą. - Ciekaw jestem tylko ciekaw, co czeka na nas na północy.
-Cykasz się? - tą uwagę puściłem mimo uszu. - Toshio naprawdę się boi.
-Daj mu spokój, Ban - poprosiła księżniczka i dodała - Gdy przekroczymy te góry, podzielimy się na dwie grupy. Viina z Yato i Toshio, a Ban pójdzie ze mną.
-Dlaczego?
-Viina i Yato najlepiej pracują razem, ale ktoś musi ich pilnować, inaczej się pozabijają. Ban się do tego nie nadaje, jeszcze zacznie ich podjudzać.
-To prawda, księżniczko, ale...
-Wiesz przecież, że to najlepsze wyjście, Toshio.
-Wciąż jednak...
-Bez dyskusji - padło. Księżniczka była bezlitosna. - To najlepszy możliwy podział, a nie chcę byśmy marnowali czas, chodząc całym składem. W pojedynkę jednak też was nie puszczę.
Nie podobał mi się ten pomysł. Miałem użerać się z Viiną i Yato, a księżniczka chciała się spacerować z tym nikczemnym lisem. Nie zmieniało to jednak faktu, że była naszym kapitanem i nie miałem prawa ingerować w jej decyzję. Ban mógł być nieśmiertelny, ale nawet on wiedział, że nie należy zadzierać z kapitan składu. I to z różnych powodów. Postanowiłem jej, więc zaufać. Ale to nie tyczyło się Bana, który całą drogę mówił tylko o tym, że chciałby się wreszcie napić wina, które niósł na plecach w ogromnym baniaku. Nie byłoby w tym może nic złego, nich pije, jeśli lubi, ale ten baniak oznaczał konkurs w piciu pomiędzy nim, a księżniczką. Tak było zawsze. Oczywiście nie zdarzyło się jeszcze, żeby to on wygrał, ale nie podobał mi się ten zwyczaj. Sprowadzał ją na złą drogę. W dodatku nikt poza mną tego nie zauważał. Toteż jedyne, co mogłem zrobić to opiekować się księżniczką, kiedy tego potrzebowała.
-Dobra, ludzie! - krzyknęła nagle. - Tutaj się rozdzielimy! Zbiórka w tym miejscy o zachodzie słońca!
-Tak jest, księżniczko.
-Toshio.
-To jest... Hanae - poprawiłem się.
-Uważajcie na siebie.
-Ty tak samo.
Przez chwilę jeszcze patrzyłem, jak znika pomiędzy drzewami w towarzystwie Bana, po czym zwróciłem się do Viiny i Yato:
-Ruszamy. Nie chcę żadnych problemów, zrozumiano?
-A ty co taki nie w sosie, Toshio? - padło w odpowiedzi.
-Właśnie! Właśnie! Chyba wstałeś dzisiaj lewą nogą - zaśmiał się Yato. - Albo... Jesteś zazdrosny, że Hana poszła razem z Banem.
-Zamilcz - zagrzmiałem. - Przestań się wydurniać, Yato. Ruszamy!


Part 4: South.

Postanowiłam, że wyprawa na południe zaczeka. Łowca - nie zając - nie ucieknie. Toteż z braku laku podążyłam za Trrris. Kocisko strasznie często chodziło na te sparrringi. To było podejrzane i wymagało rzetelnego śledztwa. I prawdopodobnie miałam rację, że coś się święci, bo ta cholerrra ubrała swoje najlepsze, krótkie kimono. To w czerwone kwiaty. Tak, jakby nie mogła walczyć w zwykłym.
-A te kimono to co? - spytałam wreszcie. - Długie było złe?
-To jest najlepsze do walki. Poza tym tamto jest mokre,
-Mokrrre, ale sama zaczęłaś.
-Iv, daj już spokój - poprosiła, robiąc te słodkie oczka, niczym kot w butach. W sumie, też miała buty. - To tylko sparing, trening, jakkolwiek to nazwiesz. Dla zabicia czasu i wykorzystania energii.
-Nie możesz tego czasu zabijać ze mną? - mruknęłam. - Te enerrrgię też ci zarrraz wykorzystam - oznajmiłam, rzucając się na nią. - A masz!
Przez chwilę turlałyśmy się po ziemi, warcząc na siebie radośnie. Właściwie ja warczałam, bo Trrris jak to Trrris, prychała raczej i syczała jak jakaś szurnięta anakonda.
-To co? Idziesz ze mną? - spytała. - Może napatoczy się też Akura-ou.
-Nie lubię drrrania.
-O Tomoe do niedawna mówiłaś to sama.
-Nie jesteś wcale lepsza!
-Nigdy nie powiedziałam, że jestem lepsza. Właściwie wręcz przeciwnie. Jestem przecież youkai.
-Ja też.
-Ale ty... Iv... jesteś... sobą - skwitowała Tris, robiąc dziwną minę, a ja wzruszyłam ramionami.
No, bo co to miało niby znaczyć. Te, że jestem sobą. Oczywiście, że ja to ja. Jestem nie do podrobienia. Jedyna i niepowtarzalna. Tris... Też od biedy ujdzie.
Gdy tylko dotarłyśmy na wyznaczone miejsce, Tomoe już tam był. Siedział na gałęzi starego jesionu. Prychnął z niezadowoleniem i odgarnął te swoje, długie, srebrne kudły.
Spóźniłaś się, Tenebris - powiedział z irytacją i zeskoczył na ziemię.
-Czas to pojęcie względne. To po prostu ty jesteś zbyt szybko - odparowała.
Ta jej logika...
-Gotowa?
-Jak zawsze. - Tris nie straciła rezonu. - Iv, odsuń się, proszę.
-Marrrtwisz się o mnie? - zakpiłam. - Nie ma potrzeby. Zresztą nie będę wchodzić wam w drrrogę.
-Na moje możecie mnie zabawić we dwie!
-Nie masz z nami szans, lisie! - zadeklarowałam, szczerząc niebezpiecznie zęby.
-Grożąc mu, nie zdobędziesz jego serca - szepnęła Tris.
-Zawsze mogę je wyrwać z jego klatki piersiowej.
-To może i ja się przyłączę do zabawy? - Gdzieś nad nami usłyszałam znajomy głos.
-Akura-ou. Czego chcesz?
-Stęskniłem się, bracie.
-A tak naprawdę? - Tomoe zmarszczył brwi.
-Na południu pojawili się łowcy i strasznie się panoszą - oznajmił Akura.
-To propozycja? - podchwyciła Tris. - Wchodzę w to.
-Ej, a jak ja proponowałam, to nie chciałaś iść - naburmuszyłam się. - Zapamiętam to, Trrris.
-Przykro mi, słońce.
-To ile tych łowców?
-Kilku, ale bardzo silni - powiedział Akura. - To znaczy... Jeszcze.
-Czyli ruszamy na południe.


Part 5: Blood.

Zapuszczałam się coraz dalej  w głąb kontynentu. Mój klan opiekował się wybrzeżem, nie byłam tam potrzebna. Właśnie dlatego uciekłam, wyruszając w daleką podróż. A przyświecał mi tylko jeden cel - zniszczyć wszystkie youkai. Nawet za cenę życia. Jednak od kilku dni  nie spotkałam żadnego z nich. Nawet tych najsłabszych. Lecz wioski nie nękane przez youkai oznaczaly dla mnie brak zarobku. To nic. Potrafiam przecież polować.
Westchnęłam cicho, lecz nie przerwałam marszu. Nie było sensu zatrzymywać się w tak pusty miejscu. Ale nawet te opustoszałe wioski dostarczyły mi pewnych informacji. Słyszałam, bowiem, że na południowym wschodzie bytuje wiele bardzo potężnych youkai. Tam też zmierzałam. Musiałam się jednak spieszyć, bo podobno pojawiło się w okolicy wielu łowców, mających ten sam cel.
Przyspieszyłam kroku, aż wreszcie rzuciłam się do biegu. Gnałam pomiędzy drzewami, ile sił w nogach. Nagle zrobiło się zupełnie czarno. Usłyszałam śmiech. Nie byłam zaskoczona. Wiedziałam, że prędzej czy później natknę się na jednego z nich. Ale musiał być naprawdę głupi, atakując mnie. Odwróciłam się na jednej nodze i sparowałam atak.
-Zabiorę sobie twoją krew - oznajmiłam, a ciało bestii zamieniło się w proch.
Kolejna fiolka do kolekcji. Był to radosny fakt, gdyż zapasów nigdy dość. Chyba dopisywało mi szczęście, bo w oddali wyczułam dwie potężne energie. Musiały to być jedne z najstarszych youkai, bo ich obecność było przytłaczająca, mimo wciąż sporej odległości. Najwyraźniej walczyły między sobą. To była świetna szansa, by zdobyć kolejne fiolki i to nie byle jakiej jakości. Przecież gdzie dwóch walczy, tam trzeci korzysta.
Wskoczyłam na wierzchołek najbliższego drzewa, by rozeznać się w sytuacji. Omal nie wylądowałam na ziemi, gdy silny podmuch wiatru, zgiął drzewa w pół. Cóż za potęga. W oddali ujrzałam dwa ogromne demony, walczące ze sobą. Jeden z nich był wielgachnym wężem. Drugi zaś... Był znanym wszystkim królem demonów o postaci psa. Kto by pomyślał, że natknę się na największą legendę mrocznego świata. Co więcej, nie przypuszczałam, że którykolwiek z potworów będzie na tyle odważny by wyzwać go do walki. Przez chwilę jeszcze myślałam, by podejść bliżej, zaczaić się i jakoś...
Szybko jednak zrezygnowałam z tego planu. Niezależnie od mojej nienawiści do demonów, miałam świadomość, iż nie mam najmniejszych szans w starciu, z którymkolwiek z nich. Na pewno nie przy moim obecnym stanie. Nawet jeśli własna niekompetencja doprowadzała mnie do szału. Toteż musiałam zdobyć krew podstępem. Skryłam się we względnie bezpiecznym miejscu i postanowiłam przeczekać starcie, a potem zebrać krew z pola bitwy.
Nigdy nie przypuszczałabym, że będę świadkiem takiej walki. Lecz, co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, to jej rezultat. Nie zdążyłam nawet na dobre rozsiąść się na skałach, gdy stałam się świadkiem śmierci Inu no taisho, a zarazem narodzin nowego króla. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że ten przyniesie światu jedynie destrukcję.

14 komentarzy:

  1. Trrrrrrris.
    TrrrRRrrrRRrrrRRRrrrrrRRRrrrrrrris....
    Kurwa mać! Kurwa! kurwakurwakurwa!
    Nie wiem jak sie zabrac za wyrrrrazenie tego wszystkiego co sie we mnie.... co sie we mnie....
    Zarrraz chyba wybuchne, jak Bana kocham!
    Po prostu uwaga, zamieniam sie w siebie sprzed 10lat (matko tak dawo bylam nastolatka?)
    łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! *pisk* *oddech, wahlowanie twarzy reami, piiisk*
    TRIS KOCHAM CIE WYJDZ ZA MNIE. i pisz. ja pojde robic do kamieniolomow zeby nas utrzymac, a Ty odzinnie bedziesz pisac rozdzialy jak ten.
    Zapomniaalm, ze pije pinacoldae.
    zapomnialam, ze nie zrobilam pauzy w skyrimie.
    zapomniałam, nie było nic, nie słyszałam co do mnie mówią.
    żyłam.
    OMG.
    OMG!!!! Ok, nie sądziłam, że tak będzie, ale jestem w chuj zazdrosna o Bana. Kocham kocham ich wszystkich, Tomoe, Akurę, ale to Ban mnie przyprawił o największe palpitacje serrrca... Znczy przyprawiłby jakbym te serrce miala.... I kuirwa to ja chce z nim chlac te wino!!!
    notabene, nastawilam dzisiak 'sake', cale 14l. wlasnie mi rrradosnie bulgocze i jestem szcesliwa.
    Ale, ale!!!!!
    Ale ja chce do Bana!!!
    O Jezu.
    No a nie wiem kobieto co ja zrobie chyba okna musze potwierac, bo zaraz dostane jakies hiperwentylacji.
    Nie moge, po prostu... Iv. BOZE! Jak ona Ci bedzie wychodzic lepiej niz mi to bede musiala Cie znalezc i zgładzic :D Po prostu podpisujesie wszystkiemi pzurami.
    "-Grożąc mu, nie zdobędziesz jego serca - szepnęła Tris.
    -Zawsze mogę je wyrwać z jego klatki piersiowej."
    Kocham, drukuje. Jej perspektywa. Sedno.Nic dodac. Nic ujac.
    Relacje Tris i Iv <3 Nastepna rzecz. No kocham, kocham, kocham. Jestesmy jak Meredith i Christina. Kurwa normalnie chce tego czytac wiecej i wiecej i DZIENNIE. porwe Cie, zamkne w piwnicy i bedziesz mi pisac. Jak juz nie wypala kamieniolomy.
    Wszystko. WSZYSTKO. Akcja z prototypem katany. Probematyczny skład, o ktorego czesc jestem tak kurewsko zazdrrrosna :D
    Całym sercem jestem za demonami! Znalazłam swoje miejsce na ziemi! Tak!

    i wgl co to za krotkie kimono na sprrrring z Tomoe -.- nie zezwalam. niet.

    KOCHAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, cierpliwości. Specjalnie umiejscowiłam postacie w takich, a nie innych miejscach, mam pewien zamysł i tak, pamiętam, że lisy są Twoje, ale nic za darmo :*
      Nie martwsię, pisać będę i bez Twojej pracy w kamieniołomach. >.< Nawet nie wiem, czy byś tam przeżyła.
      Rozumiem, że się podobało. Ok, to mnie cieszy, to warto było zarwać 2 noce pod rząd, żeby to napisać. Rozdział kolejny pojawi się jak go napiszę, a na razie jeszcze nie do końca wiem jak to wszystko rozegrać, chcę Cię jak zawsze potrzymać w niepewności :3
      Ale w międzyczasie tak zwanym malnęłam już większość tych postaci, których nie ma w żadnym z animów I chociaż są mniej starannie niż behindowe, mają swój urok, jutro skan i będę kolorować. Tris i Iv gotowe, tak samo narratorka 5 części i Toshio, wygląda inaczej, ale myślę, że ma należytą jak na swój ród aurę, taką lodowato królewską, no w końcu jest przodkiem króla wiśni ^^ Przez ten Twój komentarz sama się podjarałam i teraz nie bd mogła zasnąć, myśląc o tym co napisać dalej >.<

      Usuń
  2. Triis, jak moje serce się raduje! Iv mi wspominała, że piszesz pod żołnierzy w laciach i strasznie się cieszę, że mogę to przeczytać! :D Od razu mówię - kocham wszystkie zdarzenia, które odnoszą się do przeszłości, jakkolwiek ją tłumacząc, więc mam nadzieję, że będzie duuuużo zagadek, duuużo akcji i duuużo wszystkiego! :D Bardzo fajny pomysł z partami w jednym rozdziale, przejrzyście, działa na wyobraźnię :)
    No i Ivcia robi się sławna! już trzecie opowiadanie, w którym występuje! :D za chwilę zacznie autografy pazurem rozdawać! :D

    Czekam na dalszy ciąg! :D
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Iv jest wszędzie, ale powiem, że taka niezależna postać, której sobie nie mogę za bardzo uformować, ożywia nieco akcję.
      Bardzo się cieszę, że się zjawiłaś i że ci się podoba. Postaram się wymyślić jak najlepsze akcje. I oczywiście vice versa, ja również czekam na kolejne rozdziały Twojego bloga.

      Usuń
  3. Cały cholerny dzien (DOBRA MYSLE ODKAD PRZECZYTALAM) mysle o tym, czemu tak podzielilas sklady. Obejrzałam do konca 1 sezon kamisamy i kurwa nie przyszło mi do głowy nic innego poza tym paktem, który nawiazuja demony,że jak sługi...... i w jaki to sie rrrrobi sposob... i Ban i .....I CALY DZIEN NIE MOZE MI TO WYJSC Z GLOWY! szczerzyłam sie do kotletow u tesciow dzisiaj jak... a oni mi jeszcze 'no spcjalnie dla cb mielony'... tylko ze ja tam nie widzialam mielonych ;D
    OMG.
    jak to bedzie tak jak mi sie rrroi.... Ban i konkrakty.... albo Ban i uganianie sie za kontratem ;D Niee... TAK. Omg.
    Ok, juz, skonczylam.
    POLECAM IV. Zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedaczysko, nie masz o czym myśleć? Generalnie z czasem się okaże, dlaczego tak a nie inaczej. Z grubsza intuicyjnie, an podstawie pojedynczych pomysłów na sceny, które nie mogłyby mieć miejsca zbytnio przy innym podziale i w sumie nie ma to nic wspólnego z paktami.
      Ołkej już widzę tą gościnę u teściów >.<
      Generalnie jutro pewnie wstawie drugi, nei chce mi się czekać, ale tutaj będą mniej regularnie. Jak napisze tak będzie, nie że co tydzien czy co 2 tygodnie, także czekam na wasze kontemplace bo potrzebuje inspiracji.

      Usuń
  4. ale jak to nie bedzie paaaaaktów!!!! z diabłami zawsze muszą byc paaaaakty!
    njeeee, ja juz sobie to wkrrrecilam do głowy!
    :D
    i wgl wgl wgl, nastepna rzecz jakiej prrragne.
    musi byc jakis fight fox vs fox ;D tylko daj znac wczesniej to se pojde po te, jakies.... ok, nylonowe worki z ab rh plus. k? no.

    OdpowiedzUsuń
  5. i gdzie wgl ten kuzwa ten, co mi go zabrronilas ;D S.... S.... Sesshomaru? :D Nic od niego nie chce! Ale chce dopiekać Trrrris z jego powodu ;D Będzie fajnie ^^ m? Gdzie on?
    I wgl, Yato. Mhm. On mi tak przypomina jakoś Jareda LETO, z 30stm, mojego kuwa idola mlodzienczych lat (ech-.-)

    OdpowiedzUsuń
  6. I będę tu kurwa spamic, bo chce czytac, juz juz juz. duzo. juz.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałam, że nie będzie paktów, tylko, że nie o to chodziło w kwestii podziału.
      A bo co Ci ta krew?
      A Sesshomaru jest dużo dalej w akcji, conajmniej po 20 epie, jak nie jeszcze dalej. A widzisz, tu Cię zdziwie, bo nie Tris, ale nie powiem kto :D tam się bedzie dużo działo zawirowań.
      Może nawet wstawie za chwile 2r

      Usuń
  7. Jaaak nie Trrris, Iv musie miec jakiegos haka na nia ;D To kto??? Ksiezniczka? sry, Toshio? :D
    KTO!!!
    krrrrew zawsze spoko. mniam. swojej nie duzo mi zostalo to schłeptam zanim wsiaknie w ziemię....

    iwgl. Akura-ou <3

    i wgl!! Czo Ty robisz ze mna.
    ide paczec na seahawks! tch!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak słońce, Toshio i Sesiu (najlepsza gejowska para ever) nie pomyślałam o tym, już naprawiam swój błąd, oświeciłaś mnie.
    Jakie seahowksy ja 2 rozdział Ci wstawiłam wiczku

    OdpowiedzUsuń
  9. NO CZEKAM. Opierdalasz sie ;D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno opublikowałam, ale lol bo sie nie wyświetlił, już naprawione i dodane to the past

      Usuń