Rumors

Obecnie trwa mała reorganizacja bloga.

Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori

Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



Obserwatorzy

czwartek, 10 grudnia 2015

Chapter 4

 Dobra, udało mi się napisać to szybciej. Bałam się, że nie dam rady, więc dałam późniejszy termin, ale jest git. Jest rozdział. Zapraszam!

Part 1: The past doesn't matter.

Wrrróciłam do jaskini, a Trris nie było. Co ona sobie wyobrrraża, kiedy ja przynoszę jej kolejne wieści i narrrażam się na towarzystwo swojego durrrnego kuzyna? Rrrozejrzałam się po jaskini, ale nie było żadnej wiadomości. To znaczyło, że nie odeszła daleko. Zazwyczaj, gdy znikała to szła nad rrrozlewisko albo na sparrring z Tomoe, ale jego widziałam, wrrracając do domu. Zatem rrrozlewisko.
Tam też pognałam w te pędy, tylko po to, by zastać Trrris rrrozmawiającą z Akurrrą. Nago. Kimono trzymała w dłoni. Przygrrryzłam warrrgę i dłuższą chwilę walczyłam ze sobą. Nie rrrozumiałam, co to za dwuznaczna sytuacja. Zdawało mi się, że Trrris nie... Pomyliłam się? Okłamała mnie? W końcu nie wytrzymałam i wyskoczyłam z ukrrrycia.
-A co to za obnażanie się, Trrrrrrris? - spytałam, marrrszcząc grrroźnie brrrwi.
Oboje spojrzeli na mnie, nie ukrywając zaskoczenia.
-Iv... To nie to co myślisz - odparrrła spokojnie.
-Tenebris, nie ma co jej dłużej oszukiwać - zaśmiał się Akurrra. - Nakryła nas.
Zmarrrszczyłam brrrwi jeszcze mocniej i zawarrrczałam ostrzegawczo. Trrris wyrrraźnie pobladła.
-Akura to nie jest śmieszne... - jęknęła.
-No... Trrrris? To jaka jest prrrrrrrawda? - spytałam, lecz nie chcąc walczyć odwrrróciłam się i pobiegłam do naszej jaskini.
-Iv! - krzyczała za mną.
Wpadłam do jaskini jak burza i zaczęłam rzucać wszystkim, co wpadło mi w łapy. Trrris zjawiła się niewiele później. Oczywiście już ubrrrana. Złapała kolejny lecący przedmiot i chwyciła mnie za ramię, ale wyrrrwałam się.
-Uspokój się do cholery - syknęła, strrrosząc się, więc rzuciłam jej pełne zawiści spojrzenie. - Ten gnój naszedł mnie w kąpieli i próbował mi ukraść ubranie.
-To nie było...?
-Oczywiście, że nie. Już ci kiedyś powiedziałam, że nie jestem zainteresowana takimi rzeczami, a na pewno nie Akurą, czy Tomoe.
-A na cholerrrę mu twoje ubrrranie? - spytałam podejrzliwie.
-Nie wiem, jego spytaj - odpowiedziała Trrris i pacnęła mnie otwarrrtą dłonią w czoło. - Na przyszłość słuchaj, co się do ciebie mówi, zamiast uciekać i demolować jaskinie. Jasne?
-No, bo się zdenerrrwowałam.
-Myślałam, że interesuje cię Tomoe, nie Akura.
-No, bo lisy to mi się należą z urzędu, bo jestem wilkiem, a Akurrra... Akurrra jest... Skubany ma coś w sobie.
-Rany, Iv, strasznie zachłanna jesteś - zaśmiała się Trrris.
-Odezwała się... - skwitowałam. - Też chyba czujesz koci miętkę do Akurrry.
-To nie to - padło w odpowiedzi. - Ok, jasne, że ciacho z niego, ale to nie w tym rzecz.
-Ale dobrze się dogadujecie.
-Po prostu przypomina mi kogoś, kogo kiedyś znałam. Bardzo dawno temu.
-Mówiłaś, że przeszłość nie ma znaczenia.
-Bo nie ma, ale pewien sentyment pozostaje.
-Kogo ci przypomina? - spytałam z nadzieją, że wrrreszcie poznam przeszłość Trrris.
-Lepiej, żebym nigdy nie musiała ci tego opowiadać.


Part 2: Broken weapon.

Youkai było o wiele więcej, niż przypuszczaliśmy, więc nie było sensu się powstrzymywać. Gdy ostatni raz widziałam na raz taką chmarę, byliśmy na wspólnej misji ze składem drugim. Kofuku nieźle się wtedy rozkręciła, ściągając na nas uwagę wszystkich bestii, mieszkających w okolicy.
Widząc to, że ilość youkai się nie zmniejsza, uwolniłam pełną moc i wykonałam zamaszyste cięcie kataną, tworząc ogromną falę ognia. Przykrym trafem wynalazek Oetsu tego już nie wytrzymał i pękł, pozostawiając mnie oniemiałą. Rzuciłam zniszczoną broń na ziemię i kolejne ataki wyprowadziłam już w tradycyjny sposób, redukując szybko liczbę wroga. Nagle wyczułam obecność bardzo silnego youkai. Chwyciłam pozostałości katany i owinąwszy je w materiał, w którym wcześniej była, ruszyłam w tamtym kierunku, krzycząc:
-Idę coś sprawdzić! Obudź pozostałych!
-Nie ma potrzeby - usłyszałam za sobą głos Bana. - Twój krzyk obudził by umarłych!
Biegłam ile sił w nogach, zwinnie wymijając drzewa i inne przeszkody. Wreszcie znalazłam się na polanie, gdzie stał on. Przystojny mężczyzna o długich srebrnych włosach i elfich uszach. Bez wątpienia był demonem. Na mój widok zmarszczył brwi.
-Łowczyni? - spytał jakby sam siebie. - Nie mam teraz czasu na zabawę.
-Nie przyszłam się tu bawić - oznajmiłam.
-Co możesz zrobić z zepsutą bronią? - spytał, a ja zdziwiłam się, że zauważył kawałek metalu wystający z zawiniątka, które dzierżyłam. - Powiedziałem, że nie mam teraz czasu.
-Nie obchodzi  mnie na co masz czas. Moim zadaniem jest eksterminacja youkai.
Już gotowa byłam uwolnić moc, kiedy on wzbił się w powietrze i zniknął.
 No właśnie, to mi przypomniało, że zepsułam broń od Oetsu. Miałam nadzieję, że jakoś przeżyje tą stratę. Co jak co, ale denerwować go nikt nie lubił. Strasznie wtedy histeryzował... No i musiałam jeszcze stawić czoła ludziom z mojego składu oraz wyjaśnić to nagłe zniknięcie. Westchnęłam ciężko i powróciłam do przyjaciół. Już dawno uporali się z youkai i teraz patrzyli na mnie, nie do końca pewni czego się spodziewać.
-Co to miało znaczyć? - spytał Toshio, tonem rodzica karcącego swoje dziecko.
Oczywiście nie mógł mi odpuścić. No przecież. Taki właśnie był Toshio, ale wiedziałam, że takie zachowanie nie wynikało z niczego innego jak troski o mnie i resztę naszego składu.
-Przepraszam mamo - powiedziałam, a Ban i Yato parsknęli śmiechem.
Tylko Viina walczyła jeszcze chwilę, przykładając dłonie do ust, ale w końcu też nie wytrzymała.
-Żartami się nie wywiniesz - padło w odpowiedzi. - Nie chodzi o to, że narażasz skład, bo nie jesteśmy tacy słabi i po to jesteśmy, żeby cię wspierać, ale nawet jako jedna z najsilniejszych shinigami nie powinnaś oddzielać się od grupy. Co jeśli coś ci się stanie? Poza tym powinnaś się zachowywać bardziej jak lider, a nie znikać kiedy ci się podoba.
-Przeeeeepraszaaaam - jęknęłam. - Ale wyczułam tam potężnego youkai.
-Tym bardziej! Nie powinnaś iść sama.
-I tak nie chciał walczyć. Uciekł mi - mruknęłam naburmuszona. - Ale jeszcze go dorwę.
-Chciałaś powiedzieć "my".
-Tak, tak, Toshi... - odparłam. - Sprawdziliście okolice?
-Podczas gdy ty się wygłupiałaś.
-Dobra, Toshi, daj jej już spokój - Viina stanęła po mojej stronie. - I tak jest najsilniejsza z nas wszystkich, co nie znaczy, że się nie martwię...
-Okolica czysta - zameldował radośnie Yato.
-Ok, ludziska, wracamy do domu - oznajmiłam. - Nic tu po nas.


Part 3: Sesshomaru's servant - Jaken.

Zostawiłem to beznadziejne ludzkie dziewczę wraz z Ah-Unem po drugiej stronie pasma gór i ruszyłem coś sprawdzić. Bowiem, w okolicy wyczułem coś dziwnego, nieopodal rozlewiska i chciałem to sprawdzić. Mimo obecności potężnych youkai, podjąłem wyzwanie. Ja, Jaken, wierny sługa Pana Sesshomaru narażałem życie, żeby móc znaleźć jakieś ciekawe informacje.
Droga była trudna, kamienista i niezbyt przyjemna, lecz nie straszne mi trudy podróży, jeśli chodzi o służbę dla mojego pana. Gotów byłem znieść wszystko. To, co mnie interesowało to jaskinia przepełniona różnymi rodzajami energii, mieszającymi się w jedno, właśnie niedaleko rozlewiska.
Jednak zanim udało mi się tam dotrzeć, zjawiła się jakaś kobieta. kot youkai. Te kreatury znane są ze swojej brutalności oraz zamiłowania do oszustw. Parszywa jędza. Jak śmiała stawać na mojej drodze podczas  służby dla pana Sesshomaru? Próbowałem ją jakoś wyminąć, ale była zbyt blisko. Schowałem się nieopodal w zaroślach, czekając aż popłynie wgłąb jeziora.
Zostawiła na brzegu świetnej jakości kimono, bardzo wytrzymałe. Nadawałoby się dla tej ludzkiej dziewczyny, Rin. Oczywiście, kiedy już trochę podrośnie. Lub na sprzedaż. Bez cienia wątpliwości ubranie było dobrze wykonane, więc i wiele warte. Odczekałem zatem jeszcze chwilę i zbliżyłem się, by zabrać ubranie. Miałem je już w dłoniach i ruszyłem dalej, kiedy straciłem grunt pod nogami, a moim oczom ukazała się kolejna straszna kreatura.
Rogaty, czerwonowłosy diabeł. Szczerzył radośnie zęby, jakby kpiąc ze mnie, Jakena. Brutalnie strzepnął mnie na ziemię, niczym jakiegoś śmiecia. Już miałem użyć mojej drewnianej laski i pokazać mu, gdzie jego miejsce, ale zbliżał się do nas kolejny silny demon. Przy ich tak oczywistej przewadze zmuszony byłem zostawić łup i uciec, by ratować swoje życie.
Nie udało mi się też dostać do jaskini, bo kręcił się tam lis. Lisy są jeszcze gorsze od kotów. Zdradzieckie, a ich ogień potworny, więc zawróciłem, czym prędzej zmierzając do swojego Pana, którego odnalazłem gdzieś w lesie. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Gdzie jest Rin? - spytał.
-Tam, za górami - odparłem, kłaniając się. - Panie Sesshomaru, nieopodal w jaskini... - Lecz mój pan już mnie nie słuchał. - Panie Sesshomaru, proszę poczekać.
Zostałem sam. Jak zawsze. Taki właśnie był nędzny los oddanego sługi - Jakena.


 Part 4: Unknown woman.

Spojrzałem z góry po raz ostatni na rozjuszoną łowczynię i oddaliłem się. Musiałem czym prędzej znaleźć Rin, która zniknęła gdzieś z Jakenem. Ta pokraka znowu coś wymyśliła i bezmyślnie ciągała ludzkie dziewczę za sobą. Oczywiście lekceważąc przy tym moje rozkazy.
Zdziwiła mnie za to jedna rzecz odnośnie tej łowczyni. Nie wyglądała na silną, jej broń była zepsuta, a jednak jej obecność przyprawiała mnie o dreszcze. Mnie, wielkiego Sesshomaru. Kim była ta kobieta? Drżałem w środku, bynajmniej, nie ze strachu, a z ekscytacji. Cóż było w niej tak niezwykłego?
Ruszyłem na poszukiwania Rin, musiała być naprawdę daleko, skoro nie wyczuwałem jej zapachu. To napawało mnie niepokojem. Gdzie ten dureń, Jaken, znowu ją zabrał?
Zielonego stwora odnalazłem w lesie, kilka kilometrów od rozlewiska należącego do grupy youkai. Oczywiście nie tak potężnych jak ja, Sesshomaru, ale nie obchodziły mnie w tamtej chwili. Zbliżyłem się do Jakena i spytałem:
-Gdzie jest Rin?
-Tam za górami - padło w odpowiedzi i nie czekając dłużej, ruszyłem we wskazanym kierunku.
Dotarcie tam nie zajęło mi dużo. Rin siedziała na zmurszałym pniu drzewa, głaszcząc Ah-Una po głowie i karku.
-Tu jesteś - powiedziałem, a ona spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się. - Ile razy mówiłem, żebyś nie oddalała się zbytnio bez mojej zgody?
-Panie Sesshomaru - uradowała się i spytała - Gdzie pan Jaken?
-Szlaja się koło rozlewiska.
-Dobrze go tak zostawić samego?
-Sam do nas wróci - skwitowałem. - Nie masz potrzeby się martwić. Idziemy.
-No dobrze, panie Sesshomaru. - Gdzie teraz się udajemy?
-W odwiedziny - zaśmiałem się cicho. - Oraz zabrać coś, co należy do mnie.


Part 5: White snake.


Siedziałem w swoim  biurze, kiedy coś huknęło. Jak żyję, nie słyszałem takiego hałasu. Jakby cały wymiar trzasnął w szwach. Może nie było to dalekie prawdzie, bo w chwilę później, rozległ się alarm. Coś wdarło się Soul Society. Zerwałem się na równe nogi, zostawiając papiery. Nie mogłem uwierzyć, że zostaliśmy zaatakowani. W historii świata dusz jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Dopiero z czasem okazać się miało, że owa historia pisała się właśnie na naszych oczach.
Przez chwilę myślałem, że to jakiś błąd systemu, że to żart. Nie wiem, cokolwiek. Lecz, gdy tylko dopadłem do okna, ujrzałem ogromnego białego węża, pustoszącego okolicę. Czym prędzej udałem się, więc w tamtą stronę, używając shuppo. Wiedziałem, że mój skład też tam będzie.
Sądząc po paskudnej, gęstej jaki, jak i zdolności przedostania się przez wymiary, był to youkai i to całkiem potężny. Jego siła była wręcz obezwładniająca. Byłem silny, a jednak... Wiedziałem, że bez Hanae może być nam ciężko, pokonać wroga. Na szczęście ojciec był w pogotowiu. Czułem jego reiatsu, wiedziałem, że już opuścił zamek króla dusz.
-Wszyscy są? - spytałem patrząc na ludzi z mojego składu. - Dobrze. Załatwmy to szybko.
-Że akurat nie ma tu Hanae - zawyła Kofuku.
-Uspokój się - skarcił ją Daikoku.
-To nie czas kłótnie - stwierdziłem. - Weźcie się w garść. Jakie zniszczenia.
-Zachodnie rukongai zniszone - oznajmił Shougo. - Jak on tu w ogóle wlazł?
-Sam chciałbym wiedzieć - mruknąłem. - Reiko złap go w jakąś iluzję, żeby przestał się przemieszczać - rozkazałem. - Akihito, pilnuj jej. Shougo i Suishou, za mną!
-Tak jest - padło w odpowiedzi.
Reiko mruczała coś pod nosem, próbując przejąc kontrolę nad zmysłami bestii. Była w tym naprawdę świetna, ale jej zdolność nie nadawała się do ataku, czyniąc ją bezbronną, chociaż stanowczo nie bezużyteczną. Akihito zaś, nie był zbyt silny, był jednym ze słabszych shinigami, ale nie brakowało mu ducha walki. Wiedziałem, że będzie w stanie ochronić naszą towarzyszkę w razie potrzeby. Tak samo, jak wiedziałem, że zawsze wolał być w 4 składzie, ale ojciec się na to nie zgodził.
Suishou nie czekała na dalsze rozkazy, od razu aktywowała swoją moc, próbując przytwierdzić węża do ziemi, zamrażając go. W tym czasie ja utworzyłem ogromną kulę ognia i zaatakowałem. Byłem pewien, że to wystarczy, ale gdy para wodna stworzona przez kombinacje naszych mocy, wąż miał się świetnie.
-Na co czekacie? - spytał mój ojciec, stając obok mnie. - Atakować dalej.
Tym razem to on zaatakował, ale ku zdziwieniu i przerażeniu wszystkich, nie przyniosło to dużo większego efektu. Chociaż... Jakby się zastanowić, dostrzegałem pewnego rodzaju uszkodzenia na ciele youkai. Szybko się jednak zregenerował, a w odpowiedzi jego jaki buchnęło wściekle. Szybko zakryłem nos i usta rękawem, próbując wydostać się z zasięgu ciemnej chmury.
-Wszyscy cali? - spytałem, gdy mój skład zjawił się, by się przegrupować.
Do tego czasu zjawili się pozostali członkowie 3 składów, bo przecież Hanae wraz ze swoimi ludźmi, była w terenie.
-Jakie rozkazy, ojcze? - spytałem.
-Nie wahać się, atakować. On musi mieć słaby punkt! - oznajmił w odpowiedzi. - Osoby z najbardziej ofensywnymi mocami staną w pierwszej linii! Zdolności defensywne i iluzje, druga linia! Do roboty!

4 komentarze:

  1. No przeciez jest biały wąż, nie mam omamów! a Ty mnie zgnoiłaś ostatnio, ze białe węże widzeeee.

    "Siedziałem w swoim biurze, kiedy coś huknęło. Jak żyję, nie słyszałem hałasu" zgaduje, ze brakło 'takiego' hałasu, zeby moj watpliwej sprawnosci mozg to odpowiednio zrozumial.

    Ok, ok, a teraz.... TRIS!!!! :D JAK MOGŁAS!! :D nieprawda, ja przeciez wcale nie jestem taka zazdrrrosna :D :D :D Ty cholero, przy Tobie to tzreba uwazac tu kazde słowo moze byc wykorzytstane przeciwko... :D Ok, mogłaś, a nawet musiałąś, ok, ale cholerrrrrny Azura, powinien dostac w ta rogatą morrrde, jeszcze bedzie drraznil, prrowokowal, skurrczybyk. nienawidzimy go, moj skarrbie, solidnie nienawidzimy. odelsmy tego diabla z powrotem do piekla! I co tam iv, tch, uciekla! zdemolowac mogla im te rrrozlewisko cholerne! potopic! podobno na koty to dobry sposob ;D mwahah.
    Tris, torrturujesz. Ja juz chce ich wszystkich razem w konfrontacji. Gdzie wgl Tomoe sie szlaja? Sese sie tam gdzies kreci, Ci bili chyba tez nie calkiem daleko demony ale wracaja, nieeeee, ja chce juz wszystko wszystko, razem, i ja chce Bana! :D I kurwa. Za duzo emocji. Ok, nie zczailam motywu z wezem, musze znalezc chwile i nadrobic odcinki albo mi opowiedz. I OMG, widzialam aktualizacje images, OMG, Toshio to kurwa cały Byakun jest. Woo, bardzo, bardzo mi się podoba. Musze ochłonąć. Jeszcze tu wrróce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest. Ale dopiero teraz. I to dosłownie dzisiaj na to wpadłam, kminiąc, co mogę wyciągnąć jeszcze z komentarzy i wklecić do fabuły. I nie zgnoiłam, nie przesadzaj :*
      Ano. Zjadłam "takiego" już poprawiam.
      A kto powiedział, że jesteś. Kto powiedział, że ancientowa Iv ma w ogóle z Tobą coś wspólnego. Ty nie bądź taka zachłanna, że zaraz wszyscy tylko o Tobie piszą :P Widzisz jednak macie te zazdrość i inne :D
      Haha. Ja mówiłam, komentarze to dla mnie inspiracja, zwłaszcza jak mam blokadę. Wyciągam, co mogę i dopasowuję do oólnego pomysłu.
      Eeehehe to jeszcze trochę potrwaa zanim wszyscy razem o ile w ogóle, dziewczyno, cierpliwości.
      A bo wonsz to już mój je, nie ma go w anime, nie tego przynajmniej.
      No ba, że czysty Bakuś, tosz Toshio jest jego przodkiem, piąta woda po kisielu ale jednak!
      :D

      Usuń
  2. :D :D aahaha, jędza, będzi mi wmawiać, ze nie mamy z Ivcią nic wspólnego, podle, mój sssskarrrbie, ale my sie nie damy, nie nie nie. ;D Mhm, rozjebka w Soul zawsze spoko, Ty czytasz wgl biezace rozdziały Wybielacza?
    A sie zgadzam, ze komenatarze to inspiracja, a pewnie. Po to są. Temu służą.
    Kuwa. Obciełąm pazury, zeby na gitarze popykac i jakos teraz mi sie inaczej stuka w klawe. Bezsensu. Smutek.

    Jak to kuwa nie wiadomo, czy wszyscy razem?! Oni nie mogą się mijać! Nieee, ja chceeee!! Będę Ci suszyć ten koci łeb tak długo aż Ci będzie grozić, ze Ci siersc wyleci z uszu i bedziesz musiala w koncu... Cie sterroryzuje, zobaczysz. Ja czuje ze sie cos swieci. Że sesese przyjdzie do tej jaskini, juz mu wspominano. A jageo sciga banda łowców z Banem w teamie <3 I wszyscy w koncu wyladuja w jaskini <3 A potem ktos przypadkiem zniszczy z niej wyjscie i wszyscy beda zyc rrrazem dlugo i szcesliwie w rrrromantycznej ciemnosci. prawda? PRAWDA?
    ok, to ja moze pojde se po jakis alko bo na trzezwo jeszcze bardziej mi sie fukcja romans włącza.... hm. hm hm hm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :*
      No czytom, na razie o Kyoraku było i Nanao :D
      Ja zapuszczam pazury jak na kota przystalo, jeszcze mi kumpela zrobiła chybrydy więc mam takie granatowe i serdeczne w kolorze wina :D a ja mam długie z natury, w chuj długie mi rosną i bez tipsów. I aż mnie korci sobie na święta kupić może zamiast gry to zestaw do pazurów, bo dotacje dostałam, a za czasów liceum (lol kiedy to było) to malowałam co 2 dni. Na starość mi sie odechciało.
      Ale kto w ogóle powiedział, że oni tak wszyscy razem, co? Że tak wszyscy wszyscy? Youkai łowcy i Shinigami? Buaahahaha don't make me laugh so hard! :P Ja Cię tu jeszcze będę dręczyć i dręczyć, ale nie będziesz mogłą narzekać :P (P.S. A zobaczysz jaki mam gwiazdkowy gratis na behind :3)
      O ja pieniczki piękę normalnie, jaką Ty masz wizję fabuły. Może wex to w ogóle za mnie napisz co? Bo już chyba wszystko zaplanowałaś. No zobaczymy ile się okaże prawdą. Sesese :D Uwielbiam <3 Sesese

      Usuń