Rumors

Obecnie trwa mała reorganizacja bloga.

Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori

Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



Obserwatorzy

środa, 24 lutego 2016

Chapter 10

Part 1: Painful truth.

-Rin, zostań tu z Ah-Unem. Mam coś do załatwienia - oznajmił Sesshomaru. - Gdy wrócę...
-Dobrze, panie Sesshomaru - odparła dziewczynka. - Poczekam.
-Dokąd idziesz? - spytałam.
-To nie twoja sprawa, kobieto.
-Nadal nie dotarło do ciebie, że jestem shinigami? - westchnęłam. - Może mam ci przypalić coś jeszcze?
-Jesteś fałszywym demonem, który wyrzekł się swojej natury.
-Nie, nie, nie. Shinigami to nie youkai. Nie porównuj mnie do siebie - zaprotestowałam. - Shinigami to bogowie śmierci. Obdarzeni zostaliśmy mocą przez samego Króla Dusz. Pilnujemy porządku we wszechświecie.
Jednak Sesshomaru już mnie nie słuchał. Spojrzałam na Rin.
-Proszę iść, Pani Hanae. Poczekam tutaj.
-A co jeśli zostaniesz zaatakowana? - zmartwiłam się.
-Mam ze sobą Ah-Una, więc w każdej chwili mogę uciec.
Skinęłam głową i uśmiechnąwszy się, ruszyłam za Sesshomaru. Chciałam wiedzieć, gdzie tak znika, zostawiając Rin samą. Podążałam za nim, maskując swoją energię, jednak nie trwało to długo, nim zauważył moją obecność.
-Wychodź.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytałam, wychodząc zza drzewa. - Przecież maskowałam swoje reiatsu.
-Ale wciąż mogę cię usłyszeć.
-A ty co, pies? - mruknęłam. - Ah... No przecież...
-Zamilcz, kobieto.
-Mam na imię Hanae. Ha-na-e - wycedziłam przez zęby. - Youkai.
Sesshomaru zmarszczył brwi i nic nie powiedział, tylko ruszył dalej, a ja za nim. W ten sposób dotarliśmy do wioski. Wyczuwałam tam przynajmniej trzy osoby z dość silną energią.
-Sesshomaru! - nastroszył się chłopak z psimi uszami, najwyraźniej hanyou. - Jeszcze się nie nauczyłeś draniu?! Nie oddam ci Tessaigi!
Swoją drogą, nigdy nie rozumiałam, skąd brały się hanyou. To znaczy, słyszałam, że to dzieci zazwyczaj ludzkich kobiet z demonami, ale... Doprawdy, żeby związać się z youkai? Ludzkie kobiety faktycznie bywały czasem naiwne. Dawały się omamić i w ten sposób rodziły się te dzieci. Nie należały ani do świata ludzi, ani do świata demonów, ponieważ żaden z gatunków nie chciał ich zaakceptować.
Jednak trzeba przyznać, że ten hanyou nie wydawał się specjalnie cierpieć w tej wiosce, więc być może zdarzają się jakieś wyjątki. Dodatkowo, to właśnie do niego należała jedna z silnych energii, które wyczuwałam. Druga do dziewczyny ubranej w strój miko, która stała obok niego, a trzecia do czerwonowłosej, która również nie była zwykłym człowiekiem.
-To po co tu jesteśmy? - spytałam.
-Przyszedłem odzyskać miecz mojego ojca, który mi się należy - odpowiedział wreszcie Sesshomaru.
-Pomóc ci? - zaproponowałam. - Bo odnoszę wrażenie, że nie jesteś tu po ten miecz po raz pierwszy, więc może... - nie dokończyłam, gdy Seshomaru posłał mi mordercze spojrzenie. - Ohho... Czyli jednak. Jakie to smutne... Wielki Sesshomaru jednak nie jest aż taki potężny? - zakpiłam i w ostatniej chwili zrobiłam unik przed pazurami youkai.
-Oj! Sesshomaru! Przyprowadziłeś sobie wsparcie?! - zakpił hanyou.
-Inuyasha, oddaj mi Tessaigę.
A więc hanyou nazywał się Inuyasha. W sumie to nie miało większego znaczenia, chociaż cała ta sprawa trochę mnie zaciekawiła. Dlaczego ten chłopak tak właściwie miał coś, co Sesshomaru uważał za swoją własność? Odniosłam dziwne wrażenie, że kryje się za tym jakaś dłuższa historia. Na ten czas postanowiłam tylko obserwować, z nadzieją, że czegoś się dowiem. Przystanęłam nieopodal czerwonowłosej dziewczyny z opaską na oku. Jednak ona, jakby czekając na to, zaatakowała mnie niemal od razu. Była dość zwinna i szybka, więc w pierwszej chwili unikanie ataków sprawiło mi trochę problemów, nim się przyzwyczaiłam.
-Czekaj, czekaj - mruknęłam. - Nie zamierzam z wami walczyć.
-Nie obchodzi mnie to. Przyszłaś z Sesshomaru, więc pewnie też jesteś youkai - odparła.
-Youkai? Skąd! - zaśmiałam się. - Jestem shinigami. Z Sesshomaru podróżuję, by upewnić się, że ludzka dziewczynka, którą przygarnął jest bezpieczna, no i zgubiłam gdzieś moich przyjaciół...
-Shinigami? - zainteresowała się miko. - Morthisa, przestań proszę. Słyszałam co nieco o shinigami.
-Tak?- ucieszyłam się. - Wreszcie ktoś kto mnie nie bierze ze demona...
-Jestem Kagome - oznajmiła miko. - A to Morthisa, łowczyni z klanu Ise, a tamten chłopak z uszami to Inuyasha, młodszy brat Sesshomaru.
-Brat?! - krzyknęłam zaskoczona. - A to ci dopiero...
-Czym właściwie są shinigami? - zaciekawiła się Morthisa, całkiem ignorując walkę braci. - Nigdy o was nie słyszałam.
-Jesteśmy bogami śmierci, dbamy o porządek i ład na świecie oraz odsyłamy zagubione dusze tam, gdzie ich miejsce. Obecnie jestem tu ze specjalną misją. Muszę odnaleźć białego węża. To jedyna wskazówka do odnalezienia Berith, potężnego youkai, który jakimś cudem wdarł się do Świata Dusz.
-Biały wąż?
-Wiesz coś na ten temat? - spytałam z nadzieją.
-Widziałam na własne oczy, jak biały wąż pokonał Inu no taisho, ojca Sesshomaru i Inuyashy, a potem po prostu zniknął.
-Też go szukamy - oznajmiła Kagome.
-Słyszałam, że gdzieś na północy jest kryjówka białego węża... Ale trochę się zgubiłam. Zresztą to potężny youkai, więc muszę najpierw znaleźć przyjaciół.
-Mam nadzieję, że ci się uda... - odparła miko. - Inuyasha uważaj! - krzyknęła.
Spojrzałam w tamtą stronę, walka zaczynała wyglądać nieciekawie. Inuyasha w ostatniej chwili zrobił unik, ale Sesshomaru zdołał wytrącić mu miecz z dłoni. Jednak, gdy go chwycił, odepchnęła go jakaś bariera.
-Oh... A to co?
-Tessaiga należy do Inuyashy, ale Sesshomaru uparcie próbuje mu ją odebrać - wyjaśniła Kagome, wyciągając łuk.
-Ohho... Czyli próbuje położyć pazurki na czymś, co nie jest jego - zauważyłam. A czułam, że młoda miko mówi prawdę. Toteż kolejny atak Sesshomaru zablokowałam sama. - Koniec tego dobrego.
-Zejdź mi z drogi.
-Zostawiasz Rin, żeby zabrać swojemu bratu zabawkę? - zakpiłam. - Czy ty masz pięć lat? Nie wstyd ci? Wielki demon, a nie potrafi uznać własnej potęgi i próbuje zabrać, coś co nie jest jego.
-Potrzebuję Tessaigi, by pomścić ojca.
-Czyli przyznajesz, że bez tego miecza jesteś zbyt słaby? - spytałam z powagą.
Gdyby można było zabijać wzrokiem byłabym już martwa. Sesshomaru obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem i odszedł.


Part 2: The woman.

Ludzka kobieta imieniem Hanae... Naprawdę działała mi na nerwy. Tak po prostu postanowiła za mną chodzić, ale nie mogłem jej zabić z powodu Rin. Teraz jeszcze postanowiła mi przeszkodzić w zdobyciu Tessaigi. Co więcej... Posiadała siłę, by to zrobić. Kim tak właściwie była? Twierdziła, że jest shinigami, bogiem śmierci. Dobre sobie. Naprawdę myślała, że w to uwierzę? Jednak musiała być youkai, skoro posiadała taką moc. Nie rozumiałem tylko, dlaczego wyrzeka się swojej natury. Dlaczego nie chce się przyznać, kim jest.
Najchętniej bym ją zabił. Działała mi na nerwy. Przyczepiła się, była ciekawska i śmiała mi przeszkodzić w realizacji mojego planu. Stanęła po stronie głupiego hanyou, który nie zasługiwał na tak wspaniały miecz, jakim jest Tessaiga. Był tylko jeden problem..
-Panie Sesshomaru! - uradowała się na mój widok Rin. - A gdzie pani Hanae?
No właśnie... Oto kolejny.
-Tu jestem, Rin - padło w odpowiedzi.
-Już się bałam, że pani zniknęła.
-Ależ skąd - odparła kobieta. - Hm... Przydałoby się coś zjeść, nie?
-Pójdę poszukać jakiś owoców - zadeklarowała Rin.
-Lepsze będzie jakieś pieczone mięso, nie sądzisz? - stwierdziła wyciągając przed siebie ręce, w których trzymała trzy dorodne zające. Kiedy ona zdążyła je złapać? Jeszcze miała czelność twierdzić, że nie jest youkai. - Zające są naprawdę pyszne.
-Biedaki - jęknęła Rin.
-Oddały się w ofierze, byśmy mogli nabrać sił - stwierdziła brązowowłosa. - A ty dokąd, Sesshomaru? - zwróciła się do mnie, gdy zamierzałem odejść. - Dla ciebie też starczy.
-Nie potrzebuję tego.
-Znowu chcesz zostawić Rin? Idziesz opłakiwać kolejną porażkę w zdobyciu Tessaigi - zakpiła. - Żałosne.
-Jeszcze jedno słowo, a cię zabiję - zagroziłem, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
Obserwowałem jak zwinnie obciąga zające ze skóry i patroszy. W tym czasie Rin nazbierała trochę drewna na ognisko, które kobieta podpaliła jednym ruchem. Zamierzałem odkryć jej sekret... Nie, właściwie nie miało znaczenia kim jest. Musiałem się jej pozbyć. Im szybciej, tym lepiej.


Part 3: The disappearience of the 4th team.

Maszerowaliśmy już od dobrych kilku godzin i zaczynałem się porządnie zastanawiać nad zrobieniem małego postoju. Niestety okolica nie wyglądała zbyt zachęcająco i obawiałem się, że zostanie tu może raczej ściągnąć na nas więcej kłopotów, a te nie były nam potrzebne.
-Yamamoto - głos Noah wyrwał mnie z zamyślenia. - Skład czwarty zniknął...
-Zwiali - syknęła Suishou.
-Nic dziwnego, na pewno martwią się o Hanae - stwierdził Akihito. - Ale mogli nas przecież poinformować...
-A co? Chciałeś iść z nimi? - Tsuki była dla niego bezlitosna.
-Nie w tym rzecz...
-Chciałeś - zauważył Noah, uśmiechając się lekko. - Też się o nią martwisz. Wszyscy się martwimy.
-Mówcie o sobie.
-Tsuki - jęknęła Reiko. - Też byś się martwiła, gdyby któreś z nas nagle zniknęło.
-Wy nie znikacie.
-Skoro zniknęli, to ich problem - stwierdziłem. - Skład drugi poradzi sobie bez ich pomocy. Kontynuujemy misję. Po powrocie uwzględnimy wszystko w raporcie.
-Widzę, że też nie zamierzasz im pobłażać - zauważyła Reiko.
-Zignorowali moje rozkazy i poszli na samowolkę. Nie biorę tego na siebie. Skupcie się na zadaniu.



Part 4: His feelings.

Rin smacznie spała z głową na moich kolanach. Przez dłuższą chwilę obserwowałam tańczące w ognisku płomienie. Wirowały beztrosko w rytm trzasków paleniska, dając naszej trójce ciepło. Noc była taka spokojna. Spojrzałam w stronę Sesshomaru, który odpoczywał nieopodal, oparty o pień drzewa. Niestety cień skutecznie uniemożliwiał mi zobaczenie jego wyrazu twarzy. Podejrzewałam jednak, że jest tak samo ponury jak wcześniej.
Ostatecznie został z nami, lecz posiłek skonsumował w absolutnym milczeniu. Co jakiś czas tylko kiwając głową na opowieści Rin. Na mnie nawet nie patrzył. Zupełnie jakby mnie tam nie było. Może myślał, że się tym przejmę i sobie pójdę, ale nie ze mną takie numery. Wciąż nie miałam pewności, że Rin jest bezpieczna, a poza tym i tak nie wiedziałam gdzie szukać przyjaciół.
-Sesshomaru - odezwałam się wreszcie. - Dlaczego tak bardzo zależy ci na Tessaidze? Dlatego, że to potężna broń, czy dlatego, że należała do twojego ojca? A może po prostu nie chcesz, by miał ją Inuyasha? Heeeej... Sesshomaru... Seeeeesssshoooomaaaaruuuuu - nie dawałam za wygraną. - Panie Sesshomaru, Sesiu, hej...
-Zamilcz wreszcie - zdenerwował się.
-To odpowiedz na moje pytanie.
-Inuyasha nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału Tessaigi. Chcę ją mieć i pokonać youkai, który zabił mojego ojca. W ten sposób pokażę, że go przewyższyłem - wyjaśnił.
-Hmm... Czyli chcesz pomścić ojca, rozumiem - stwierdziłam. - Myślę, że gdyby mojemu coś się stało, również nie puściłabym tego płazem. Ale to samo tyczy się mojego młodszego brata. Dlatego nie rozumiem, dlaczego jesteś tak wrogo nastawiony do Inuyashy.
-To oczywiste.
-Nie dla mnie, więc oświeć mnie panie wszechwiedzący.
-Jest odzwierciedleniem słabości wielkiego Inu no taisho i jego miłości do ludzi, która go zgubiła i której nie podzielam. Inuyasha jest mieszańcem, kimś kto nie powinien się urodzić.
-O to chodzi? Naprawdę? Może jesteś po prostu zazdrosny? - podsunęłam bez namysłu i zaraz poczułam żądzę mordu Sesshomaru, ale niezrażona mówiłam dalej: - Wasz ojciec kochał ludzi, kochał młodszego syna, któremu podarował wspaniały miecz. Taki, którego ty nie możesz nawet dotknąć z tego, co widziałam. Czujesz się przez to gorszy, odrzucony, ponieważ twój ojciec, którego zapewne niegdyś podziwiałeś, wolał ludzi, a ty nie jesteś człowiekiem... Oczywiście zgaduję, mogę się tylko domyślać, ale tak właśnie to widzę. Zazdrościsz Inuyashy, bo ma coś, czego ty nie posiadasz i być może nigdy nie zdobędziesz.
-Co ty możesz wiedzieć? Zachowujesz się jakbyś wszystko wiedziała.
-Nie wiem wszystkiego, ale też mam przecież młodszego brata - oznajmiłam ze spokojem. - Jestem od niego silniejsza, tak jak ty od Inuyashy, trenowałam ciężej... Zawsze marzyłam o tym, żeby kiedyś zastąpić mojego ojca, który jest wszech-dowódcą i odpowiada bezpośrednio przed Królem Dusz. Chciałam... - wyszeptałam. - Ale to marzenie nigdy się nie spełni, ponieważ jestem kobietą. To mój młodszy brat zastąpi naszego ojca. Ma to, o czym zawsze marzyłam. Ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby cokolwiek mu odebrać,  a tym bardziej, żeby zrobić mu krzywdę. Ponieważ jest moim ukochanym bratem, będę go wspierać.
-Żałosne.
-Może - zaśmiałam się. - Teraz tak mówisz, więc dlaczego opiekujesz się Rin? Mówiłeś, że nie podzielasz miłości do ludzi, a jednak opiekujesz się ludzkim dzieckiem. Czy nie jest to znak, że tak naprawdę wcale nie nienawidzisz ludzi? Że tak naprawdę chcesz być blisko nich, ale nie potrafisz być szczery sam ze sobą?
-Bzdury.
-Czy ja wiem? Jednak troszczysz się o Rin. A może byłeś samotny? Rin opowiedziała mi, jak się spotkaliście. Ocaliłeś ją. Dlaczego?
-W każdej chwili mogę ją zostawić, jeśli mi się znudzi.
-Ale nie zrobiłeś tego. Znikasz gdzieś, ale zawsze do niej wracasz, prawda?
-Mam dość słuchania tych bzdur - oznajmił Sesshomaru, wstając. - Gdy rano wrócę, ma cię tu nie być. Zawadzasz.
-Nie przyjmuję rozkazów od youkai, które okłamują same siebie - mruknęłam i wytknęłam do niego język.
Gdy zniknął, dłuższą chwilę jeszcze zastanawiałam się nad naszą rozmową, a raczej jej namiastką oraz tym, co sama powiedziałam. A mówiłam przecież zgodnie z prawdą. Nie pozwoliłabym skrzywdzić swoich bliskich, ale w pewnym sensie rozumiałam Sesshomaru. Jako ta starsza i poniekąd zapomniana, miałam wrażenie, że na jakiś prymitywnym, instynktownym poziomie jestem w stanie zrozumieć jego odczucia. Były dziwnie normalne, ludzkie. Może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, a może po prostu się tego obawiał.
Świetnym tego przykładem były jego relacje z Rin. Gdy chodziło o nią, można go było wręcz szantażować. Oczywiście nie miałam takiego zamiaru, ale to świadczyło o tym, że była dla niego w jakiś sposób ważna. Była mu bliska, więc tu wracamy do punktu wyjścia. Może Sesshomaru wcale nie był taki zły, na jakiego chciał wyglądać. Ale naprawdę nie umiałam stwierdzić na ile to prawda, a na ile po prostu chciałam, by taki był. 

1 komentarz:

  1. Hanae psycholog :D Coś mi się widzi, że Sesshomaru ma jednak odrobinę dobrego serca, tylko udaje wielce złego i groźnego. Fajny ten rozdzialik.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń