Part 1: Insane plan.
– Czyś ty oszalała? – spytałem rozeźlony. – Chcesz sprowadzić youkai do
Soul Society?!
– Cicho, nie krzycz tak, Yamamoto – odparła spokojnie Hanae, zerkając w
stronę polany. – To tylko pomysł. Nawet nie wiem czy się zgodzą.
– Czy nie byłaś czasem najbardziej z nas wszystkich uradowana, gdy
dostaliśmy misję eksterminacji youkai?
– Cóż, to prawda. Nadal uważam, że świat ludzi powinien należeć do ludzi
i nie ma w nim miejsca dla demonów.
– Więc, co ci strzeliło do głowy? – Zmarszczyłem brwi. – Mieliśmy
pokonać Berith, a nie ściągnąć na siebie kolejne kłopoty.
– To prawda, ale biały wąż był naszą jedyną poszlaką – stwierdziła Hanae
i westchnęła. – Tu trop się urywa, a Berith może zaatakować w każdej chwili.
Sami nie jesteśmy w stanie jej pokonać, ale może z pomocą tej bandy... Nie
wiem. Po prostu robię, co mogę by ratować Soul Society. I zrobię to, choćbym
miała zawrzeć pakt z samym diabłem.
– Dlaczego niby mieliby nam pomóc? – zapytałem z nadzieją, że odwiodę
siostrę od tego szaleńczego planu.
– Bo również przyszli tu pokonać Berith. Mamy ten sam cel, a potem
możemy ich zabić. Są siłą, której nam brakuje, ale sami przeciwko czterem
składom nigdy nie wygrają, więc dobra nasza.
– To szalone. Szalone!
– Masz lepszy pomysł? – syknęła Hanae.
– Nie, ale to nie znaczy, że możemy ich tam zabrać – odparłem zgodnie z
prawdą.
– Wezmę wszystko na siebie. Najwyżej skarzą mnie na śmierć – zaśmiała
się. – Za dużo się martwisz, Yamamoto.
Hanae nie chciała już dłużej słuchać
moich protestów. Gdy raz sobie coś ubzdurała, było za późno. Westchnąłem cicho.
Gdybym dotarł na miejsce, chociaż kilka minut szybciej, nie zdążyłaby może
wpaść na ten szaleńczy plan. Wraz ze swoim składem przegnałbym youkai i nie
byłoby mowy o czymś tak ryzykownym, jak sprowadzenie ich do Soul Sosciety, ale
teraz to bez znaczenia.
– Znowu wymyśliła coś głupiego? – zagaiła Suishou.
– Ona chce zabrać te youkai z nami – oznajmiłem.
– Ta idiotka kiedyś sprowadzi zagładę na Soul Society – westchnęła Tsuki,
marszcząc brwi.
– Nie zapominaj, że to moja siostra – przypomniałem ostrym tonem.
– Twoja siostra, czy nie, nadal uważam, że sprowadzi na nas kłopoty.
– Daj spokój, Sui, wiesz, że wszyscy pokładają w niej nadzieję – wtrącił
się Shougo i położył jej dłoń na ramieniu. – W końcu to kochana córka, wszech–generała.
Zresztą nie raz już pokazała nam, że nie bez powodu dostaje jedne z
najtrudniejszych misji.
Suishou protestowała jeszcze przez jakiś
czas, ale Shougo i Akihito zdołali ją jakoś przekonać. Tymczasem ja
obserwowałem jak Hanae przedstawia swój plan demonom i zastanawiałem się, co z
tego wyniknie. Nie mogłem uwierzyć, że moja skrupulatna, przestrzegająca zasad
i nienawidząca demonów siostra nagle postanowiła z nimi współpracować.
Skład czwarty często wpadał w
tarapaty, ale też ich misje były najtrudniejsze ze wszystkich. Mimo to
Hanae w wielkim stylu potrafiła wybrnąć
z każdej sytuacji, nawet trzymając się zasad, chociaż tak strasznie na nie
narzekała. Podejrzewałem, że wszystkie dotychczasowe wydarzenia musiały
odcisnąć piętno na jej psychice. Była świadkiem walki Króla Dusz i
nieśmiertelnego demona imieniem Berith. Nic dziwnego, że tak bardzo się
obawiała.
Z drugiej strony ja… Nie potrafiłem wtedy
zrozumieć, jak ogromne było zagrożenie. To ojciec i siostra zawsze byli
najsilniejsi. Zawsze wiedzieli, co należy zrobić. Chyba wydawało mi się wtedy,
że już zawsze tak będzie, że nigdy nie zostanę generałem głównodowodzącym.
Myliłem się. Niestety bardzo długo trwało, nim pojąłem prawdę.
Part 2: Do help us.
Nie rozumiałam, dlaczego mój brat był tak
bardzo przeciwny zabraniu youkai z nami. Oczywiście było to ryzykowne, ale w
tym momencie potrzebowaliśmy jakiegokolwiek wsparcia, skoro nie mieliśmy już
żadnego tropu odnośnie Berith. Pewnie, że byłam stanowczo przeciwna pracowaniu
z youkai, ale to była nasza jedyna szansa. Po pokonaniu Berith, wszystko
wróciłoby do normy. Znów bylibyśmy wrogami.
– Kto u was dowodzi? – zwróciłam się do grupy demonów.
– Tu nie ma czegoś takiego jak dowódca – fuknęła wściekle Ivrel.
– Cóż... W takim razie zwracam się do was wszystkich razem i każdego z osobna
– oznajmiłam spokojnie i uśmiechnęłam się. – Czy pomożecie nam w pokonaniu
Berith?
Ona, prędzej czy później, ponownie
zaatakuje Soul Society. Jeśli jej się to uda i osiągnie swój cel, równowaga
świata zostanie zachwiana i wszystko runie. Zarówno nasz jak i wasz świat
zostanie unicestwiony, więc was też to dotyczy.
– Pomogę – zadeklarowała Tenebris, nie namyślając się długo. – Pomogę
wam.
– Ej, ej... Jeszcze przed chwilą usilnie próbowałaś ukryć przed nami
prawdę, a teraz chcesz im nagle pomóc? – zdziwił się Akura–oh. – Naprawdę
szybko zmieniłaś zdanie.
– No właśnie, Trrris.
– Przez te wszystkie lata uciekałam, próbując o wszystkim zapomnieć, ale
to wróciło. Ona wróciła. Nie mogę dłużej uciekać.
– W takim rrrrazie ja też pomogę – powiedziała Ivrel.
– To może być ciekawe – zaśmiał się Akura–oh. – Tomoe i biały wąż też
pomogą.
– Świetnie! – uradowałam się, klasnąwszy w dłonie. – To postanowione!
Idziecie z nami do Soul Society.
– Hanae jesteś pewna? – spytał cicho Toshio. – Wszech–kapitanowi to się
może nie spodobać.
– Nie dbam o to w takiej sytuacji – prychnęłam, wywracając oczami. –
Dobrze wiesz, że potrzebujemy ich pomocy. Skoro nawet Król Dusz nie był w
stanie jej pokonać… – wyszeptałam. – Nawet z ich pomocą możemy nie mieć szans,
a bez nich tym bardziej. Teraz Król Dusz jeszcze żyje, ale jeśli Berith uda się
tam dostać, jeśli… Jeśli – urwałam, bojąc się nawet wypowiedzieć na głos swoje
obawy. – Cały świat runie.
– Ja wiem, ale jeśli nas oszukają, jeśli odwrócą się od nas i staną po
stronie Berith, wtedy już w ogóle nie będziemy mieli szans.
– Słuchaj Toshi, mi też się to nie podoba, ale bez nich i tak i tak nie
mamy szans. W tym momencie musimy wykorzystać każdą okazję, by wzmocnić siły –
oznajmiłam stanowczo. – Poza tym, coś mi mówi, że można im zaufać.
Nie wiedziałam skąd w mojej głowie ta
myśl, że możemy im zaufać, że możemy zaufać demonom. Jednak podejrzewałam, że
zrodziła się podczas podróży z Rin i Sesshomaru. Mimo wszystko, odniosłam wtedy
wrażenie, że może jednak nie wszystkie demony są takie złe. Może tak samo jak
my, czasem czuły się zagubione.
– Hanae! – Głos Akihito wyrwał mnie z zamyślenia. – Cieszę się, że nic
ci nie jest. Wszyscy się martwiliśmy, gdy wtedy zniknęłaś.
– Zupełnie niepotrzebnie – stwierdziłam i uśmiechnęłam się do blondyna.
– Jak widzisz, jestem cała i zdrowa.
– Ale gdzie zniknęłaś?
– Właśnie. Też chciałbym wiedzieć – stwierdził Toshio, krzyżując ręce na
piersi.
– Cóż… – zaczęłam, niepewna, czy powinnam im wspominać o mojej podróży z
Sesshomaru. – Wyczułam wtedy Berith i ruszyłam za nią. Nie odeszłam daleko, a
mimo to nie potrafiłam znaleźć skąd przyszłam. Podejrzewam, że ta burza to jej
sprawka.
– Więc to nie było przez Kofuku? – zdziwił się Toshio.
– Nie. Jestem tego pewna – przyznałam.
Part 3: Youkai.
Youkai trzymały się razem i z wyraźnym
dystansem od nas. Nic dziwnego, bo propozycja Hanae zaskoczyła nawet nas. Chociaż
mieli chyba między sobą jakieś spięcie. Tak przynajmniej wnioskowałem, po
obrażonej minie tej wilczycy, Ivrel. Miałem ciarki, gdy tylko na mnie
spoglądała. Na wszystkich patrzyła jakoś drapieżnie, jakby się miała na nas
rzucić. Tenebris natomiast, chociaż jako pierwsza zgodziła się przystać na
propozycję Hanae, trzymała się od nas, od wszystkich zresztą, z daleka. Chociaż
po usłyszeniu jej historii, nie byłem specjalnie zaskoczony. Pytanie tylko, czy
demonom można w ogóle wierzyć, ale Hanae zdawała się nie mieć żadnych
wątpliwości. Chciałem tak jak ona wierzyć w dobre intencje tej grupy, ale nie
potrafiłem.
– Jeśli
masz coś do powiedzenia to, powiedz – usłyszałem, gdy po raz kolejny spojrzałem
na Tenebris. Zaniemówiłem przez chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Boisz
się nas? – spytała, ale wyglądało to tak, jakby znała odpowiedź i uśmiechnęła
się pod nosem. – Wszyscy się nas boją.
– Ja nie – powiedziałem wreszcie, ale dziewczyna prychnęła pod nosem.
Nie wierzyła mi. Nic dziwnego. Sam też sobie nie wierzyłem.
– Wiem o waszej misji eksterminacyjnej – oznajmiła Tenebris, ale zrobiła
to cicho, zerkając dla pewności na przyjaciół, zbyt zajętych sobą, by zauważyć,
że rozmawiamy.
– I mimo to zgodziłaś się pomóc? – zapytałem szczerze zaciekawiony jej
tokiem myślenia.
– Tak, ponieważ ja też mam swoją dumę. Czuję się odpowiedzialna za
Berith – oznajmiła i kiedy chciałem coś powiedzieć, nie pozwoliła mi, ciągnąc
dalej: – Wam wszystkim wydaje się, że my, youkai, jesteśmy powodem całego zła
na świecie. – Skrzywiła się na własne słowa. – Ale to nie my jesteśmy winni,
tylko ludzie. Nie wiem jak, ani dlaczego istniejemy, wiem jednak skąd się
zrodziliśmy. Youkai powstały ze słabych, ludzkich serc przepełnionych strachem
i nienawiścią. To ludzie nas stworzyli i to oni nas karmią, zarazem obwiniająco
wszystko, co im się przydarza. – Na to nie miałem odpowiedzi. Zmarszczyłem
brwi, przyglądając się badawczo Tenebris. Ona tylko wzruszyła ramionami. – Ale
najłatwiej nas po prostu wybić, nie? Co? Odebrało ci mowę, shinigami? – zakpiła
i ze znudzoną miną powróciła do swoich przyjaciół, zostawiając mnie z jakimś
dziwnym, nieprzyjemnym uczuciem, podobnym do poczucia winy.
– Co jest, Toshi? – zapytała Viina, przyglądając mi się uważnie. – Coś
się stało?
– Nie – odparłem, chociaż bez przekonania.
– Martwisz się pomysłem Hanae?
– Nie, właściwie nie. A ty?
– Nie. Wierzę, że Hanae wie, co robi.
Part 5: One blue eye.
– Zaczekajcie – odezwał się Akura–oh i nagle zniknął. – Mam cię –
zaśmiał się tryiumfalnie, wywlekając z zarośli jakąś dziewczynę. Miała
niebieskie oczy lub oko, bo drugie zasłaniała opaską oraz czerwone włosy.
– To ty – zdziwiłam się. – Łowczyni.
– To ty, shinigami – odparła, wyszarpnąwszy się Akurze. – Towarzyszka
Sesshomaru.
– Sesese? Znasz Sesese?
– Cóż… – mruknęłam. – Tak jakby.
– Sesese? – Toshio spojrzał na mnie krytycznie. – Kto to Sesese?
– To ja może przetłumaczę – zaproponowała Tenebris. – Ivrel chodziło o
Sesshomaru. Syna Inu no Taisho. Sesshomaru to potężny, nienawidzący ludzi
youkai.
– I to go znasz? – zawyła Viina, a ja wzruszyłam ramionami.
– Właśnie, nic o tym nie mówiłaś – zauważył Toshio.
– No, bo… Mówiłam wam, że znalazłam dziewczynkę, nie? – zaczęłam. –
Okazało się, że była podopieczną Sesshomaru. Nie chciała w ogóle słuchać o tym,
że zabiorę ją do wioski. No, więc przez jakiś czas podróżowałam z tą dwójką, by
upewnić się, że Rin jest bezpieczna.
– Mniejsza o to – stwierdził Akura–oh. – Dlaczego za nami idziesz?
– Jestem łowcą. Zabijam youkai takie jak ty – syknęła dziewczyna.
– A masz jakieś imię, łowco? – zapytała Tenebris.
– Morthisa.
Tak się właśnie zastanawiałam, co tu taka cisza. Można pomyśleć, że tyle blogów Cię przerosło :)
OdpowiedzUsuńPomysł Hanae jest na tyle szalony, że nie muszę nawet podejrzewać, jaka burza będzie w Soul Society, kiedy zjawią się wraz z grupą Tris z powrotem. A że towarzysze Tris ją bojowi, to może być ciekawie.
Ten tekst z części Yamamoto każe mi sądzisz, że urządzisz w najbliższym czasie jakąś masakrę na shinigami. Jednak mogę czekać tylko na efekty.
Pozdrawiam
Fak. My tu dyskuszyn o ancient a tu rozdzial??? ok, ide se zrobic kawe, bo widocznie cos w tej rozmowei przeoczylam ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem czo Ty na ten ancient tak narzekasz ;D No w każdym razie, nic z Twoich obaw nie przenika do tekstu. Dla mnie tu dopiero zaczyna sie robic ciekawie. Jest napięcie, jest jakaś współpraca, ale czytelnik ma swiadomosc tego, jaka ona jest krucha, ze sojusznik może zaatakowac sojusznika i nie wiadomo czy dotrwają do wsplnego celu, czy powyrzynają sie wczesniej. Ajesli dotrwaja, to jest takaswiadomosc, ze moga sie rzucic sobie do gardeł chwile po pokonaniu wroga. O ile go pokonają. Sam pomysł Hane, że 'wezmy ich jako wsparcie a potem zabijmy' przedtawia ja w takim bezwględym świetle, ok, dla nich to tylko demony, ale jak piknie przedstawiła to Tris (taki klasyk! jak to ludzie cos stworzyli a terz chca to zgładzic i naprawde trafnie, dobrze rozpisany; te usmiechy pod nosem, nie danie dojsc rozmowcy do slowa i ostatecznie pozostawienie go z lekkim metlikiem w gloiwe... zasiala zaiarno watplisosci, oł ye), to widzę, ze moze sie narodzic tu konflikt miedzy Hanae a toshio. No a poza tym, poza tym, nie wiadomo jakie intencje maja youkai, znaczy ja bym akura-oh nie powierzyla wlasnego psa, wiec... ;D reszta tez nie jest jakas praworzadna, chyba Tris jest taka ostoją honoru, a przynjmniej takie sprawia pozory, bo iv raczej dzikuska, tomoe w tych czas tyz chyba jeno lisiej natury sie sluchal.Takze, moze i w ich grupie dojsc do konfilka, moze ktos bedzie chcial jednak przejac dowodzenie i stad podzial na grupy? Nie wiem, mysle. Ale tez moga wystapic u nich roznice zdan, zwlaszcza jesli sie pokapuja , ze teoretycznie ida na smierc, to kto wie, czy Hanae z łowcy nie stanie sie zwierzyną... Taki motwy lubie, och byla taka piosenka, taka .... http://www.tekstowo.pl/piosenka,snow_ghosts,the_hunted.html o kurwa teraz zobaczylam do tego youkai kontra shinigamy, po takiej bijtyce z berith, wszyscy oslabieni, okrwawieni i leci rozkaz Hanae zeby ich zabic teraz rzucaja sie na siebie <3 a moze nie wszyscy, moze ktos nie bedzie chcial wykonac rozkazu ło ohoh, czaisz? taki motyw, po romansach z banem nagle probowac go zabic, jednak natura demona wins i taki zonk, gosc nie zdycha, chociaz flaki na podłodze, on jedynie czuje sie urażony... The hunter becomes the hunted. wkurwia sie, aktywuje swoje psychical hunt i daje ivci po łbie swoim nunchako! :D
OdpowiedzUsuńprosz, cos marudzilas, ze mam Ci złożyć jakes zamowienie ;D zrób z tym cos ;D
a no i zastanawiam sie kiedy jakis youkai wpadnie na to zeby ponegocjowac w stylu 'a co z tego bedziemy mieli"? owsem, tez zapoluja, a po to tam szli, ale czy wszyscy rzeczywiscie mielo ten cel i byli tak zmobilizowani zeby teraz ot tak wkraczac a terytorium wroga? ja wiem, ze akura-oh sie czuje niezwyciezony i calkowicie kupuje jego 'zrobmy to dla fanu', iv jest zbyt porywcza, zeby wgl wpasc na to sama, ze to moze głupota, Tris ma swoje powody, by ryzykowac, ale Tomoe? Moze jego napadna jakies watpliwosci i zacznie marudzic. O jakies zabezpieczenie, umowe? Albo ivcia bedzie musiala go klepac co dwa kroki w dupe, zeby grzecznie maszerowal ^^ No ;D chyba wszystko co chcialam wygadalam ^^