Part
1:
Naszym oczom ukazała się brama,
stojąca pomiędzy drzewami. Jedyne, co było za nią to jasne światłe. Ivrel
nastroszyła się na ten widok i obeszła dziwowisko dokoła, powarkując nerwowo.
Tomoe też nie wyglądał na przekonanego, co do całej eskapady, ale Akura-oh uwiesił
się na nim, ciągnąc w stronę wejścia. Ja natomiast… Zresztą tak samo, jak
Mizuki, stałam oniemiała, wpatrując się w źródło jasnego, ciepłego światła.
Poczułam spokój, jakby wszystkie problemy zniknęły. Jakbym… Wróciła do domu.
– Trrrris, no chodź – ponagliła mnie Ivrel,
gdy Tomoe i Akura już zniknęli. Skinęłam głową i podążyłam za nią.
Światło zniknęło i znaleźliśmy się w
ciemnym tunelu, gnając na oślep przed siebie. Nie było drogi powrotu, co
napawało mnie niepokojem, ale nie mogłam zawrócić.
Part
2:
Do Soul Society wkroczyłam, jako
pierwsza i w ostatniej chwili cofnęłam się, gdy przede mną buchnęły płomienie.
Świat dusz stanął w ogniu.
– Co jest do cholery? – warknął ktoś na
końcu.
– Spóźniliśmy się – jęknęłam. – Ban, zabierz
Akurę, Ivrel i Tomoe, pomożecie naszym
powstrzymać białego węża – rozkazałam.
– Ja też idę – oznajmił Mizuki. – To mój
ojciec…
– Dobra. A reszta za mną! – zarządziłam i
ruszyłam w stronę Zamku Króla Dusz, gdzie spodziewałam się zastać Berith. Yamamoto
również wydał rozkazy swoim podwładnym i sam podążył za mną.
Nie myliłam się. Berith była w sali
tronowej i tylko mój ojciec walczył przeciwko niej. Przegrywał. W krysztale
Króla Dusz dostrzegłam spory ubytek oraz fragmenty skrystalizowanej mocy leżące
na podłodze. Wtedy nie przypuszczaliśmy jeszcze, że niegdyś, jako Innocencie
dadzą ludziom moc do walki ze złem, które my sami stworzymy.
– Hanae, Yamoto! – krzyknął ojciec. – Kto to
jest?
– Nie czas na to – stwierdziłam z powagą. –
Pomogą nam pokonać Berith.
– Och, mała księżniczka wróciła – zaśmiała
się blondynka i zaskoczona spojrzała na resztę przybyłych. – Tenebris… –
wyszeptała, jakby z nutą przerażenia w głosie, ale szybko odzyskała rezon. –
Dawno się nie widziałyśmy, moja droga.
– Więc to naprawdę ty – odparła kotka. –
Powinnam była zostawić cię wtedy na śmierć
– Jesteś na to za miękka – prychnęła Berith,
a oczy Tenebris błysnęły wściekle. Ivrella też się nastroszyła. Tylko Akura-oh
zdawał się być rozbawiony i z zaciekawieniem obserwował wymianę zdań pomiędzy
nimi. – Chodź, jeśli myślisz, że możesz mnie zabić.
– Zabić nie, ale mogę sprawić byś straciła
chęć do życia.
Part
3:
Leżałam na podłodze i sama nie
wiedziałam, czy jestem martwa, czy żywa. Ledwo wyczuwałam reiatsu moich
towarzyszy oraz ojca. Nie miałam siły się podnieść. Zacisnęłam dłonie w pięści
i resztkami sił uderzyłam nimi o posadzkę w pałacu. Berith uciekła. Znowu.
Chociaż wiedziałam, że tym razem nie wróci tak prędko. Ta walka i dla niej była
ciężka.
Yamamoto pierwszy się zebrał.
– Braciszku – powiedziałam. – Zabierz ojca do
Kirinjiego. Zaopiekuj się nim oraz Seireitei.
– A ty? – zaniepokoił się.
– Ruszam za Berith – oznajmiłam, wstając.
– W takim razie idziemy z tobą – oznajmiła
Viina.
– My też powinniśmy się zwijać – ponagliła
przyjaciół Tenebris i wszyscy ruszyliśmy do bramy, nim ktoś zwróci uwagę na
bandę youkai, spacerujących po Seireitei.
Part
4:
– A wy, dokąd? – zapytała Hanae. – Nie
zadeklarowaliście pomocy?
– Właśnie Trrrrris – przytaknęła Ivrella. –
Już się poddajesz?
– Pomoc to jedno, ale nie zamierzam czekać,
aż zrealizują swój plan zabicia nas, gdy przestaniemy być potrzebni –
oznajmiłam z powagą.
– Co? – oburzyła się Ivrel. – Tak sobie z
nami pogrrrrywacie?
– Wiedziałem, że nie można im ufać –
stwierdził Tomoe i nawet Akura tym razem nie protestował.
– Tenebris, to wcale nie tak – Toshio
próbował ratować sytuacje. – Reszta shinigami nie zgodziłaby się na to,
gdybyśmy tak nie powiedzieli.
– Toshi, daj spokój – mruknął Ban, odciągając
od nas przyjaciela.
Wtedy stało się coś dziwnego. Ziemia zatrzęsła
się i Hanae wraz z Viiną, Mizukim, Morthisą i Akurą zniknęli bez śladu. A może
to my zniknęliśmy?
– Co do… – warknął Ban.
– To sprawka Berith – oznajmiłam, rozglądając
się w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa. – Próbuje nas
rozdzielić, bo osobno będzie łatwiej nas zabić.
– Musimy ich odnaleźć! – krzyknął Toshio.
– To nie takie proste. Na razie powinniśmy
się stąd zwijać – odparłam. – Jeśli zostaniemy tu dłużej, będziemy narażeni na
kolejne ataki.
– Chcesz ich zabrać ze sobą? – zdziwił się
Tomoe.
– A mamy inne wyjście? – odpowiedziałam
pytaniem na pytanie.
– Tak? Zostawić ich na śmierrrrć? –
powiedziała Ivrel. – Chcieli nas zabić.
– Teraz są nam potrzebni tak samo jak my im –
rzuciłam beznamiętnie i ruszyłam przed siebie. – Nikt z nas osobno nie pokona
Berith. Musimy nabrać sił i pomyśleć, co dalej.
– Ty naprrrrawdę chcesz ich do nas zabrrrrać.
No nie wierrrrzę.
– Hiyori martwi się o nas.
– Hiyori? – zaciekawił się Yato.
– Hanyou pod opieką Trrrris – wyjaśniła
Ivrel. – Ona zawsze kogoś przygarrrnia. Wszystkie przybłędy.
Part
5:
Gdy się ocknęłam, leżałam na
trawie. Podniosłam się czym prędzej, ale w pobliżu zobaczyłam tylko
czerwonowłosego diabła. Wciąż był nieprzytomny. Nie miałam pojęcia, co się
stało. Wszyscy nagle zniknęli. Wiedziałam tylko, że może mi się nie nadarzyć
lepsza okazja do zabicia go, toteż wyciągnęłam swój sztylet i ostrożnie
podeszłam do Akury, po czym wbiłam sztylet prosto w jego serce.
– To boli – powiedział i wyszczerzył ostre
jak brzytwa zęby. Jakby nigdy nic wyciągnął ostrze i zlizał z niego własną
krew. – Ale musisz wiedzieć, że jestem nieśmiertelny. Nie można mnie zabić.
– Nieśmiertelny diabeł – mruknęłam, krzywiąc
się i gotowa byłam użyć swojej mocy, by przywołać ostrze.
– Ty, nie jesteś człowiekiem, nie? – zaśmiał
się niespodziewanie. – Youkai? Nie – odpowiedział sam sobie. - Hanyou. Jesteś
hanyou – parsknął, widząc moją minę. – Wiedziałem, że coś z tobą nie tak, ale
postanowiłem się wstrzymać. Twoja mina była tego warta.
– Zamknij się demonie - syknęłam. – Chcesz to
mnie zabij. Nie zamierzam tu dłużej siedzieć – rzuciłam na odchodne. Musiałam
się stąd jak najszybciej wynieść i opracować jakiś plan.
– Zabić nie – usłyszałam i poczułam jego
ciepły oddech na karku. – Zabieram cię ze sobą – dodał i przerzucił mnie sobie
przez ramię. – Idziemy szukać mojego brata oraz tej hałastry z jaskini obok.
–
Puszczaj mnie! – wrzasnęłam, raz po raz wbijając mu nóż w plecy, ale nic sobie
z tego nie robił.
Part
6:
– Co tym razem! – krzyknęłam, gdy znalazłam
się w jakimś obcym miejscu jedynie z Viiną i Mizukim. – To jakaś kpina…
Powiedzcie, że to mi się śni.
– Myślisz, że to sprawka Berith? – zapytała
Bishamonten.
– A kogo innego? – zdziwił się Mizuki.
– Musimy znaleźć resztę – stwierdziłam z
powagą.
– Tak, ale w ogóle ich nie wyczuwam. Nie mam
zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy.
– Poczekajcie tu, wzbiję się w powietrze i
zobaczę, czy jest w okolicy jakaś wioska. Będziemy mogli się dowiedzieć, gdzie
wylądowaliśmy – powiedziałam i tak też zrobiłam. Jednak, kiedy znalazłam się
wysoko na niebie, wciąż wszystko, co widziałam to tylko niekończący się las. –
No i taki chuj – mruknęłam pod nosem, chociaż nie miałam w zwyczaju przeklinać.
Wróciłam na ziemię i marszcząc brwi, rzekłam: – Na razie zostaniemy tutaj. Robi
się już późno, a wszyscy jesteśmy wykończeni po walce z Berith. Szlajanie się
bez celu w niczym nam nie pomoże. Wokół jest tylko las. Musimy czym prędzej
zregenerować siły, bo w tym stanie możemy mieć problem nawet w walce ze słabymi
youkai.
– To prawda – przyznała Viina. – Padam z nóg.
– Nie wiem jak wy, ale jestem głodny – odparł
Mizuki. – Poczekajcie tu chwilę. Niedługo wrócę.
– Poradzisz sobie? – zapytałam.
– Tak.
Part
7:
Ivrel wraz z Tomoe szli na przedzie. Nie
podobało im się, że chcę sprowadzić do nas trójkę shinigami. Jednak w tym
momencie rozdzielenie się na jeszcze mniejsze grupy mogło nam zaszkodzić. Na
tym właśnie zależało Berith, toteż uważałam, że za wszelką cenę powinniśmy temu
zapobiec. Oczywiście na dłuższą metę należało także znaleźć pozostałych, ale
żadne z nas nie miało na to siły.
– Ej, ale właściwie, jak chcesz dotrzeć
dzisiaj do jaskini, skorrrro jesteśmy daleko – odezwała się nagle Ivrel, a ja
spojrzałam na nią zaskoczona.
– O czym ty mówisz?
– No przecież byliśmy w świecie shinigamów. Do
jaskini mamy tydzień drrrogi? – syknęła wilczyca.
– Nie zauważyłaś, Iv? – zdziwiłam się. – Nas
też wywaliło gdzieś indziej. Żeby było śmieszne, w pobliże naszej jaskini, ale
od zachodu, gdzie się zbytnio nie zapuszczałyśmy.
– To skąd wiesz? – Ivrel zmrużyła oczy,
patrząc na mnie podejrzliwie.
– Ponieważ przychodziłam tutaj, jeszcze zanim
ty się pojawiłaś. Najpóźniej o zachodzie powinniśmy być w domu – oznajmiłam
spokojnie i dodałam: – No, chyba, że będziesz się, co chwilę zatrzymywać.
– Trrrrrris.
– To w porządku zabierać nas ze sobą? –
zapytał cicho Toshio. – Twoi przyjaciele nie wyglądają na zadowolonych.
– Ciebie niech o to głowa nie boli –
mruknęłam. – Przejdzie im.
– Nie chcielibyśmy sprawiać problemów –
stwierdził Toshio. – Mimo wszystko już nam bardzo pomogliście.
– Ale i tak spróbujecie nas zabić, gdy będzie
po wszystkim – zauważyłam.
– A to, co za konspiracja? – zaciekawił się
Yato.
– Nie interesuj się – warknął Toshio. – Za
dużo masz energii?
– Toshi, nie wyżywaj się na nim – wtrącił się
Ban. – Tylko, dlatego, że znowu rozdzieliłeś się z Hanae.
– Wcale się nie wyżywam!
– Och, a to ma jakieś znaczenie? – zdziwiła
się Ivrella.
– Hanae jest naszą kapitan oraz przyjaciółką,
oczywiście, że to ma znaczenie – odparł Toshio.
– Zawsze ta sama wymówka – prychnął Ban. –
Zakochałeś się w niej i tyle.
– Hooo… - mruknęłam, uśmiechając się
złowieszczo. – Kłótnia przyjaciół?
– Wcale się w niej nie zakochałem!
– Kłamiesz – zaśmiałam się na protesty Toshio.
– Kłamiesz.
– To nie twoja sprawa – oburzył się mężczyzna.
– Skąd demon mógłby coś o tym wiedzieć?
– Och... Przepraszam, że jestem tylko głupim
youkai - zawarczałam, krzyżując ręce na piersi i piorunując shinigami wzrokiem.
– Faktycznie. Takie bestie jak my nie mogą nic wiedzieć o miłości i uczuciach.
Bogowie śmierci na pewno znają się na tym lepiej.
– Uuuu... Trrrris się wściekła – zawyła
Ivrella, nie kryjąc ekscytacji. – Komuś się oberrrwie.
–
Rozumiem, że ty się na tym znasz? – fuknął Toshio.
–
Trrrris potrrrrafi zajrzeć w głąb umysłu – wypaliła Ivrel.
–
Potrafisz coś takiego? – zdziwił się Ban.
–
Poniekąd - odparłam, marszcząc brwi. – To, co znam to wasze obawy. Twoje,
Toshio, kręcą się wokół Hanae. Skojarzenie faktów nie jest takie trudne -
syknęłam.
–
Wydało się – zawył Ban.
–
Co? Łyso ci teraz? – zaśmiałam się, patrząc Toshio prosto w oczy. – Zakochany
bóg śmierci. Czyż to nie zabawne?
–
Zajekurwabiście zabawne – uradowała się Ivrel.
–
Zamilcz - wycedził przez żeby Toshio. - Zamilcz youkai.
–
Zabolało? – prychnęłam wściekle. – Ale w końcu my youkai jesteśmy bezdusznymi
bestiami... Nie przejmujemy się tym, że ktoś ucierpi przez nasze słowa. Jeśli
ci się nie podoba, odejdź.
–
Żebyś wiedziała. Zamierzam poszukać Hanae – padło w odpowiedzi.
–
Ej, Toshi! – krzyknął za nim Ban.
–
Spadaj.
–
Chcesz iść sam? To szaleństwo?
–
To chodź ze mną.
–
To zły pomysł.
Obserwowałam jak Toshio znika
pomiędzy drzewami, a jego towarzysze nie podążyli za nim. Tyle właśnie warte są
ich relacje, ale nas, youkai, nazywa się bezdusznymi bestiami. Kątem oka
dostrzegłam, że Ivrel spogląda na mnie z dziwną miną i prychnąwszy tylko,
ruszyłam dalej. Wiedziałam, że czarnowłosy shinigmi ewentualnie wróci, gdy
zrozumie, że sam nie może sobie poradzić.
Kurwa! Jak nie zdaze dzisiaj z akura to twoja wina bedzie, bo mnie ciagle odrywasz od pisania ;D
OdpowiedzUsuńale faken, chcialam se na deser zostawic, ale nie wyczymałam -.- za to sie streszcze, postam przynajmniej ;D
wszyscy razem w kupie mi sie podoba taka pelna najrozniejszych relacji komitywa.akura grozny. ten jego usmiech... i jeszcze ktos sie odwazyl raczke na niego podiesc. a wgl to se pomyslalam ze ciekawie by sie moglo zrobic, jakby miedzy nim a banem doszlo do jakis rekoczynow. dwa niesmiertelne gnjoki, diochoł i grzech, heh. wgl czekam az ban pokaze swoje kły, bo tyz ma przeciez sporo za uszami, choc grzeczny narazie i czy on sie chociaz raz upil? ;D upic go! moze wtedy z niego wylezie porywcza bestia, ach zwlaszcza jak byl mlodszy mi sie wydaje, ze byl taki bardzu zuy i mial zajebiste kłaki no i paradował w czerrrwonej zbroi... <3 dziwny z niego twur, bo kapitanowi swojemu oddany ale i jemu gebe sie nie bal oklepac pdczas turnieju np i wgl sie potrafi wkurzyc, czekam, na te jego Physical Hunt ;D No, no. Tris dojechała toshio, ale ey jej kinienie mi ie naprawe podoba, jebac szinigamow! co obrazaja youkai. tch.wgl niezly chaos co ta berith dokladnie potrafi to mnie cekawi a no i ten watek, jak... i ze tris jak w domu... no to sie musi jakos... wut. wut wut wut!ostatnio same rozkminy przez cb mam, tch! ide stad, psac dalej, tch!
kiedy nastepny chap??
Ale się dzieje. W końcu i tu się coś ruszyło, to dobrze. Myślę i myślę, coś tu nakombinowała. Innocence raz, ale "zło, które sami stworzyliśmy"? Czyżby Noah? I tak sobie teraz pomyślałam, że jest 13 Noah i 13 Oddziałów. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam